Pierwsze posiedzenie Komisji Orzekającej w sprawie finału ekstraligi żużlowej nie przyniosło żadnych decyzji, gdyż nie otrzymała ona jeszcze kompletu dokumentów oraz nie przesłuchała wszystkich świadków zdarzenia do jakiego doszło 22 września w Zielonej Górze. Jej kolejne spotkanie ma się odbyć w poniedziałek, 7 października. Na szybkie rozstrzygnięcie sprawy raczej nie ma co liczyć, gdyż władze Unibaksu postanowiły walczyć z Falubazem na przepisy i dokumenty. Rozpoczęło się od żądania ogłoszenia obustronnego walkowera i tym samym przyznania toruńskiemu zespołowi złotych medali drużynowych mistrzostw Polski. Unibax kwestionuje bowiem zgłoszenie zawodników z Zielonej Góry do rewanżowego spotkania finałowego, na którym brakowało podpisów zawodników, którzy mieli w tym pojedynku wystartować. Stosowny wniosek w tej sprawie wpłynął do spółki Ekstraliga Żużlowa i jest rozpatrywany. Małe są jednak szanse na przyznanie racji toruńskiemu klubowi. Najbardziej istotne w całej sprawie zdaniem jednego z członków komisji orzekającej Przemysława Nasiukiewicza jest ułożenie chronologii wydarzeń jakie miały miejsce w Zielonej Górze. Dzięki temu będzie możliwe wyciągnięcie odpowiednich wniosków w oparciu o obowiązujące przepisy. "Komisja musi odpowiedzieć sobie na pytanie czy brak na zgłoszeniu podpisów zawodników drużyny gospodarzy jest przesłanką wystarczającą do weryfikacji wyniku meczu jako obustronnego walkowera, czy jest to jedynie przewinienie dyscyplinarne kierownika drużyny z Zielonej Góry, za które odpowiadać powinien sam kierownik" - wyjaśnił Nasiukiewicz. Nawet, jeżeli wziąć pod uwagę niekompletność zgłoszenia zawodników Stelmetu, bezspornym jest fakt, iż o godzinie rozpoczęcia spotkania, wszyscy ujęci w nim zielonogórzanie byli gotowi do startu, a torunian nie było nawet na stadionie. Jak przekazał wiceprezes zarządu spółki Ekstraliga Żużlowa Ryszard Kowalski podczas drugiego posiedzenia Komisji Orzekającej nie należy się jednak spodziewać jeszcze ogłoszenia jakichkolwiek decyzji. Władze Unibaksu nie poprzestają jednak tylko na walce o ogłoszenie obustronnego walkowera. We wtorek do siedziby Zielonogórskiego Klubu Żużlowego dotarła nota obciążająca Falubaz na kwotę 100 tys. złotych za walkower, która zdaniem Unibaksu należy się jemu za spotkanie finałowe. "Działacze z Torunia są w szambie po szyję i kiedy po raz kolejny robią pod siebie nie robi to już żadnej różnicy. Gorsze jest to, że nad tym szambem stoi całe polskie środowisko żużlowe, które na razie krzywi się z obrzydzenia, ale strach pomyśleć, co będzie jak przyzwyczai się do tego smrodu. Dlatego niezwykle ważne są bardzo szybkie decyzje Komisji Orzekającej i Trybunału Związku, by nikt nie miał wątpliwości, że sytuacja, która rozgrywa się po wielkim finale nie jest normalna i nie jest akceptowana przez władze polskiego żużla. Mam nadzieję, że 8 października podczas kolejnego spotkania w Bydgoszczy zapadną jakieś konkretne decyzje" - skomentował w mocnych słowach na portalu kibiców zielonogórskiego klubu zaistniałą sytuację prezes Falubazu Marek Jankowski. W środę klub z Zielonej Góry odesłał do Torunia notę odmawiając wypłaty żądanej kwoty, argumentując swoją decyzję obowiązującym orzeczeniem ekstraligi, mówiącym o przyznaniu walkowera Stelmetowi. Unibax chciał przełożyć rewanżowe spotkanie finałowe MP po tym, jak dzień wcześniej w turnieju GP w Sztokholmie groźnej kontuzji doznał Tomasz Gollob. Gdy to się nie udało, toruńscy żużlowcy nie przystąpili do meczu. Sędzia przyznał walkower 40:0 dla Stelmetu Falubazu, który został mistrzem Polski. Pierwsze spotkanie w Toruniu wygrał Unibax 46:43.