Leszczynianie wydają się być w nieco bardziej komfortowej sytuacji niż zielonogórzanie, tym bardziej, że w całym sezonie przegrali tylko dwa spotkania różnicą większą niż 10 punktów. Baron przyznał, że zaliczka z pierwszego meczu nie sprawia, że drużyna czuje się spokojniejsza czy bardziej pewna siebie. "Niczego nie ma można być pewnym, bo to jest sport. Jedziemy do Zielonej Góry, żeby wygrać, a nie bronić zaliczki. Chcemy pojechać dobre zawody, a czas pokaże, co z tego wyjdzie" - powiedział. Jego zdaniem, w tych decydujących spotkaniach trzeba liczyć też na szczęście. "Te cztery zespoły rywalizujące w play off są bardzo równe. Dwa duże punkty przewagi między pierwszą, a czwartą drużyną najlepiej o tym świadczy. Także w małych punktach są niewielkie różnice" - dodał. Spory udział w zwycięstwie Unii w pierwszym meczu miała para juniorów - Bartosz Smektała, Dominik Kubera. Obaj zdobyli razem 12 punktów, podczas gdy młodzież Falubazu - Alex Zgardziński i Mateusz Tonder zaledwie 1. Według Barona, to nie na najmłodszych zawodnikach będzie spoczywała odpowiedzialność za wynik. "Oczywiście, że mamy dobrych juniorów, ale też nie chcemy zrzucać na nich presji. Uważam, że mamy przede wszystkim kompletny zespół i wszyscy muszą dorzucić punkty" - zaznaczył. Według prognozy pogody w weekend ma być słonecznie, a to może być atutem Falubazu. "Jeśli warunki atmosferyczne są niezmienne od kilku dni, to faktycznie tor staje się sprzymierzeńcem gospodarzy, jeśli pada w trakcie zawodów to on się zmienia. My nie będziemy się skarżyć na pogodę. Nie obawiam się jakichś niespodzianek na torze, jest w końcu komisarz, jest i sędzia. A my do końca też nie ufamy Markowi Cieślakowi i w niedzielę rano pojawiamy się w Zielonej Górze" - podsumował Baron. Spotkanie Falubazu z Unią rozegrane zostanie w niedzielę o godz. 16.30.