Na razie obowiązki prezesa przejął prokurent Andrzej Polkowski, ale rada nadzorcza zaznaczyła, że to sytuacja tymczasowa. - Nie widzę innego rozwiązania jak wskazanie przez miasto, czyli właściciela spółki, nowego prezesa. Tak będzie najszybciej - powiedział Józef Gramza, przewodniczący rady nadzorczej klubu, która przyjęła rezygnację wybranego w konkursie Kordy. Wybory prezesa i dwie procedury konkursowe trwały ponad dwa miesiące, od momentu, gdy z kierowania Polonią zrezygnował, dwa tygodnie po zakończeniu sezonu, Marian Dering. Teraz organizacja trzeciego konkursu odpada, bo pochłonęłaby za dużo czasu. Miasto poszukiwania osoby, która mogłaby pokierować klubem rozpoczął wśród ludzi pracujących w ratuszu, którzy zajmowali się sportem, ale ich kandydatury szybko odpadały. Według nieoficjalnych informacji, propozycję powrotu do Polonii otrzymał Leszek Tillinger, który pracował w niej przez lata, także jako prezes. Rozstał się z nią definitywnie trzy lata temu. Czas działa zdecydowanie na niekorzyść bydgoskiego żużla. Mimo że udało się dopiąć sprawę pozyskania kredytu i spłacić zadłużenie wobec zawodników, sytuacja jest trudna. Już 1 grudnia otwarte zostanie okno transferowe. Może się okazać, że z grodu nad Brdą odejdą najlepsi żużlowcy, z Rosjaninem Emilem Sajfutdinowem i Krzysztofem Buczkowskim na czele. Jeśli tak by się stało, może nie być ani czasu, ani pieniędzy, by zbudować zespół, który byłby zdolny choć utrzymać się ekstralidze. Maciej Korda pełnił funkcję prezesa niespełna tydzień. Powodem jego rezygnacji był brak możliwości pogodzenia pracy w klubie z innymi obowiązkami zawodowymi, bowiem jest też szefem firmy Tuchmet - Spółdzielni Inwalidów Branży Metalowej w Tucholi, zajmującej się produkcją drobnych narzędzi ogrodowych. Wygrał konkurs, choć nigdzie nie zaznaczył, że chciałby godzić pracę zawodową z funkcją prezesa Polonii. Nikt go także o to nie pytał. Gdy okazało się, że nie chce zrezygnować z dotychczasowej pracy, powstał problem i skłoniło go to do rezygnacji.