PAP: Czy widzi pan jakieś zagrożenia startu ekstraligi żużlowej, oprócz tych związanych z pandemią koronawirusa? Krzysztof Cegielski: - Jest wiele różnych zagrożeń. Przede wszystkim trwają rozmowy pomiędzy klubami i zawodnikami na temat warunków startowych. My wcześniej, jak stowarzyszenie żużlowców, zakończyliśmy rozmowy z władzami Ekstraligi na temat minimalnych stawek. To zabezpieczyło interesy juniorów i zawodników, którzy do tej pory mieli kontrakty na niższym poziomie i raczej nie powinno być większych kłopotów, żeby oni wystartowali. Mamy jednak wielu takich, którzy mają umowy opiewające na dużo większe kwoty i w tych przypadkach jest znacznie trudniej. Rozmowy będą trwać pewnie nawet do ostatnich minut przed ostatecznym terminem podpisywania aneksów, który upływa 7 maja. Mam też wrażenie, że coraz większą rolę będą odgrywać prawnicy, którzy już włączyli się do analizy sytuacji. Porozumienie ws. minimalnych stawek zakłada, że żużlowiec otrzyma 200 tysięcy złotych na przygotowanie do sezonu i 2,5 tys. za każdy zdobyty punkt. Czy jest pan z tego zadowolony? - Wcześniej te stawki minimalne nie były jakoś znacząco większe, bo kwota na przygotowanie do sezonu wynosiła 250 tys., a punktowa pięć tysięcy. Czyli obniżki wynoszą odpowiednio 20 i 50 procent. Generalnie, jestem zadowolony z tego, co udało się osiągnąć. Zresztą w pewnym momencie przerwałem te rozmowy, nie chciałem w nie brnąć. Ważne, że nasza propozycja została w końcu zaakceptowana. Jestem pewien, bo było to mocno forsowane w klubach, że gdyby nie nasze stanowisko, stawki byłyby dużo niższe, np. na poziomie stu tysięcy na przygotowanie i około tysiąca złotych za punkt.