Z piekła do nieba - można powiedzieć, że właśnie tak zmieniła się sytuacja Andrzeja Lebiediewa na przestrzeni ostatniego miesiąca. W rundzie Grand Prix we Wrocławiu zdobył zaledwie punkt i zajął ostatnie, szesnaste miejsce. Po zawodach nie ukrywał rozgoryczenia. - Jak jedziesz w takiej stawce to nie da się tych punktów łatwo zdobyć i drobne błędy w ustawieniach decydują o tym, czy jesteś z przodu, czy z tyłu. Niestety przez tyle lat jeżdżenia, w tej - której nienawidzę - pierwszej lidze, kurczę, po prostu jestem w tym miejscu, w którym jestem - mówił Lebiediew w rozmowie z Interią po zawodach Grand Prix we Wrocławiu. - Teraz wracam do domu ze smutną miną i muszę się po prostu zastanowić, co dalej z moją karierą, bo nie wiem, co mam zrobić, żeby ktoś, kurczę, w końcu we mnie uwierzył i dał szansę jazdy w PGE Ekstralidze. Będę robił wszystko, żeby awansować, żeby moja drużyna, Wilki Krosno, awansowała do Ekstraligi i dała mi możliwość rozwoju, szansę jazdy w Ekstralidze. Myślę, że wtedy byłoby dużo, dużo łatwiej o punkty w cyklu - dodawał Łotysz ze łzami w oczach. Lebiediew zrealizował swój cel Nie minął miesiąc, a o Andrzeju Lebiediewie możemy już mówić jako o zawodniku ekstraligowym. W miniony weekend przypieczętował awans do PGE Ekstraligi z Cellfast Wilkami Krosno, walnie się do tego przyczyniając. Łotysz zdobył piętnaście punktów w sześciu startach i był najlepszym zawodnikiem nie tylko krośnieńskiego zespołu, ale całego spotkania. Choć sukces wielki, a powrót do Ekstraligi upragniony, Łotysz przyznawał, że nie czuje już wielkiej radości. - Już nic nie czuję. Sezon powoli się kończy, mam to, co chciałem i będziemy przygotowywali się mocno do tej Ekstraligi. Żeby tam zaistnieć, żeby się rozwinąć i wchodząc do tej PGE Ekstraligi z Wilkami Krosno, zrobić krok do przodu - mówił Łotysz dzień później w Pardubicach po 74. Zlatej Prilbie. Lebiediew wytłumaczył, że u sportowców czasu na radość nie ma. - Nie czuję teraz stresu przed jazdą w Ekstralidze, tylko radość, choć już nawet tej radości nie ma. Radość trwała 15 sekund, tak to niestety wygląda u zawodowych sportowców. Ile z nimi rozmawiam, to wszyscy żyją momentami. Wczoraj taki moment radości był i trwał on 15 sekund. Później to zeszło, jakby nic nie było. Trzeba jechać dalej, życie toczy się dalej. Skupiamy się na nowych celach i wyzwaniach. Stawiasz sobie nowe cele i przekraczasz kolejne swoje bariery - tłumaczył żużlowiec Cellfast Wilków Krosno, przyszłorocznego beniaminka PGE Ekstraligi. Zobacz także: Reprezentant Polski był bezsilny. "Jakby ktoś założył mi kajdanki" Nawet sędzia im tego nie zabrał! Wilki Krosno w PGE Ekstralidze! Siedmiu wspaniałych play-off. To są prawdziwi mężczyźni