Arged Malesa nie miała zbyt dużego pola manewru przed startem minionych rozgrywek. Klub był zmuszony korzystać głównie z tych, którzy wywalczyli awans, czyli na przykład Grzegorza Walaska czy Tomasza Gapińskiego. Jak to się skończyło, wszyscy wiemy. Mnóstwo wysokich porażek i koniec końców zero na koncie. Resztki honoru drużyny ratował Chris Holder. Po awansie Wilków pojawiły się obawy o podobny scenariusz. A ja uważam, że są zespoły z którymi Wilki mogą powalczyć. Zdaję sobie sprawę, że zostawienie w składzie zawodników takich, jak Lebiediew i Milik będzie ryzykowne. Oni już jeździli w PGE Ekstralidze i szału nie robili. Ale tak czy inaczej są to żużlowcy lepsi niż ci, którzy rok temu byli przez Ostrów brani na ekstraligę. Pomijam już fakt, że dochodzą mnie słuchy o Jasonie Doyle'u. To już w ogóle byłby hit - mówi nam Jan Krzystyniak. Ostrów tego atutu nie miał Żeby się utrzymać, beniaminek musi wygrywać przede wszystkim u siebie. Trudno liczyć na wyjazdowe zwycięstwa. Problem Arged Malesy polegał na tym, że tamten tor czołówka dobrze zna. Wielu klasowych zawodników trenuje tam choćby przed sezonem. Gościnność ostrowian okazała się gwoździem do trumny, bo goście z łatwością potrafili dopasować się do ich toru. Jan Krzystyniak twierdzi, że Wilki będą miały znacznie lepszą sytuację. - Przecież niektórzy z PGE Ekstraligi na tamtym obiekcie nie jeździli od lat. Są tacy, którzy nie jeździli wcale. A poza tym zwróćmy uwagę, jakie problemy tor w Krośnie sprawiał choćby Bartoszowi Zmarzlikowi, który nie zdołał wygrać rundy IMP. Będzie to wielki handicap Wilków. Niektórzy będą bardzo długo wspominać wyjazd do Krosna - zakończył.