Sebastian Zwiewka, Interia: Słyszałem, że w ostatnim czasie otrzymuje pan sporo wiadomości od niezadowolonych kibiców. O co chodzi? Patryk Malitowski, były żużlowiec, obecnie ekspert Canal+: Dostałem dużo wiadomości prywatnych, a także publicznych komentarzy, choćby pod prywatnymi zdjęciami. Rozumiem frustrację kibiców poszczególnych drużyn, w których jeżdżą zawodnicy skrytykowani przeze mnie, ale niektórzy ludzie wylewali swoje żale. Myślę, że po prostu powiedziałem prawdę. Jeśli komuś się to nie podoba, nie zrozumiał lub nie wie do końca, o co w sporcie żużlowym chodzi, to takich rzeczy raczej nie powinno się robić.Czyli jest pan kolejną osobą w środowisku żużlowym, która spotkała się z hejtem.- Ale mnie to nie rusza, chociaż nie jest to nic przyjemnego. Na hejt akurat jestem uodporniony. Takie sytuacje bardziej mnie śmieszą, raczej do mojego życia nic nie wnoszą, a wylewanie swoich żali niczemu nie służy, bo powiedziałem samą prawdę. Wielu ludzi ma pretensje o to, że nie byłem mistrzem świata, natomiast potrafię komentować jazdę zawodników. Jeździłem na żużlu. Może za wiele nie osiągnąłem, ale to są już inne kwestie na dłuższe rozmowy, których przyczyny i skutki znają tylko moi najbliżsi. Ja słyszałem o pana komentarzach sporo pozytywnych głosów.- Właśnie najbardziej zależy mi na zdaniu środowiska żużlowego. Większość ludzi, którzy są wewnątrz żużla, bardzo pozytywnie wypowiada się o moich spostrzeżeniach i opiniach. Myślę, że to świadczy tylko o tym, że potrafię ocenić poszczególne sytuacje. To, że niektórzy mają z tym problem, to niestety nie jest już moja wina.Zawodnicy się nie obrażają?- Nie spotkałem się jeszcze z sytuacją, w której zawodnik miał do mnie jakiekolwiek pretensje. Oni sami doskonale wiedzą, kiedy popełniają błędy. Przynajmniej na razie wszyscy podają mi rękę. Będąc w telewizji, po prostu staram się wykonywać swoją pracę rzetelnie i mówić tak, jak jest. Ktoś mi kiedyś powiedział, że albo chcesz, żeby wszyscy cię lubili, albo mówisz po prostu prawdę i wtedy pojawia się dużo więcej wrogów. Ja postanowiłem rzetelnie pochodzić do swojej pracy i mówię tak, jak to wszystko widzę. Grono znajomych może się uszczuplić, ale uważam, że nie mówię nic złego. Wielu kibiców to szanuje, bo dostaję też dobre wiadomości. Są też tacy, którym to się nie podoba i potrafią wysyłać naprawdę mocne komentarze. Na mnie to w ogóle nie wpływa. Malitowski nie zacytuje wiadomości, które otrzymuje Czyli są wiadomości do niezacytowania?- Praktycznie wszystkie wiadomości są do niezacytowania. Pada w nich wiele nieparlamentarnych słów. Na szczęście czytam to tylko ja i nawet nie pokazuję tego swoim bliskim, bo nie chcę robić im przykrości. Takie rzeczy w żużlu niestety dzieją się na co dzień.Był pan zaskoczony takim odbiorem? Chodzi tutaj tylko o komentarz dotyczący Adriana Gały, czy już wcześniej kibice do pana pisali?- Również po niedawnych wydarzeniach z Krosna. Następnym razem będzie trzeba się zastanowić, jak człowiek będzie miał się wybrać na mecz do któregoś z miast, bo może być niebezpiecznie po wiadomościach, które otrzymuję. Ale staram się tym nie przejmować. Jak ktoś nie rozumie sensu moich wypowiedzi, to jest to tylko i wyłącznie jego problem. Ja wszystko oceniam, jak to widzę i niektórym kibicom to nie pasuje. Wiadomo, że oni kibicują swoim zawodnikom i chcieliby, żeby mówić tylko dobrze. Czasami jednak nie można mówić tylko dobrze, lecz trzeba poprawnie ocenić daną sytuację.Mówi pan, że może być niebezpiecznie, natomiast podobno ludziom odwagi dodaje internet... (śmiech).- Nie wiem, na stadionach dzieją się różne sytuacje. Jeżeli dostanę oddelegowany do poszczególnych spotkań, to oczywiście zawsze się stawię. Można jednak trafić na różnych ludzi. Niektórzy straszą w internecie, jednak na żywo wygląda to troszeczkę inaczej. Ale nigdy się nie wie, co człowieka może spotkać. Ekspert Canal+ nie żałuje swoich słów Czasami nie żałuje pan niektórych słów? Po zawodach nie ma pan refleksji, że podczas danej wypowiedzi byłoby lepiej "lać wodę" i nie powiedzieć nic kontrowersyjnego?- Nie żałuję, nie przejmuję się tym. Większych konsekwencji na razie nie poniosłem oprócz wyzwisk internetowych. Jeżeli szefostwo nie ma do mnie pretensji, to jest OK. Nie są to opinie wymyślone, tylko mówię, jak jest. Można lać wodę czy mówić, że deszcz pada, jak ktoś pluje, ale nie na tym to polega. Czasami jedna opinia może wiele zmienić, a wielu ludzi ceni to co mówię. Tego się trzymam. Środowisko żużlowe często daje sygnał, że fajnie się wypowiadam. Dostaję wiele dobrych słów. Opinia tych ludzi jest dla mnie zadowalająca. Prawda zawsze się broni. Niektórzy żyją przeszłością i tym, jakie miałem wyniki. Ja już tego nie rozpamiętuję. Miałem swoje pięć minut, których - z różnych względów - nie wykorzystałem. Tego już nie chcę roztrząsać, bo można zrobić kolejną burzę, a tego nie chcę. Idę do przodu. Nawiązywanie do tego, co ja osiągnąłem i jak jeździłem... Robert Kubica też nie był mistrzem świata w Formule 1, ale zna się na tym, jak niewielu na świecie. Takie spostrzeżenia po prostu nic nie wnoszą.A telefonów od prezesów pan nie dostaje?- Ja nie dostaję, ale słyszałem, że był jeden telefon. Można się domyślić od kogo. Zabolało to, co powiedziałem, ale uważam, że zrobiłem słusznie. Tego się trzymam. Moja opinia odbiła się szerokim echem, zupełnie niepotrzebnie zrobiła się wielka burza. Każdy przecież może wyrazić swoje zdanie. Moje akurat było najostrzejsze. Magazyn Żużlowy ogląda sporo osób. Nie uważam jednak, żebym powiedział coś, co w moim mniemaniu mijałoby się z prawdą. Aż taka burza nie była potrzebna. Zyskałem dzięki temu trochę rozgłosu - pozytywnego, głównie jednak też negatywnego (śmiech).Na koniec naszej rozmowy zapytam jeszcze, czy przez takie sytuacje czasami nie ma pan dość tej pracy?- Uwielbiam tę pracę! Byłem zawodnikiem, chciałem bardziej zaistnieć w sporcie żużlowym, ale to się nie udało. Odnalazłem się w pracy w telewizji i bardzo lubię komentować mecze czy być w studiu. Żużel nadal jest moją pasją, cały czas dążę nowych rzeczy w żużlu i chcę ich spróbować. Moje plany są dalekosiężne. Pracę w telewizji naprawdę cenię. Lubię oglądać żużel, opowiadać o nim, spotykać się ze starymi znajomymi, więc jak najbardziej chciałbym to kontynuować.