Pisaliśmy w sobotę, że Woffinden niemal z dnia na dzień zwolnił swoich wieloletnich współpracowników. Byli z nim przy jego największych sukcesach, czyli na przykład trzech mistrzostwach świata. Do tej pory Woffinden nie miał zastrzeżeń do ich pracy. Pojawiły się one, gdy wyniki poszły w dół. Zwróćmy jednak uwagę, że prawdopodobnie problem jest też w samym zawodniku, który skupia się na wszystkim, tylko nie na żużlu. - Mówiłem w Kolegium Żużlowym, że tam nie ma problemu z silnikami, tylko z głową, to później wiadomości, że co ja tam mogę mówić... Chłopaki robią co mogą, ale Tai szuka nie tam gdzie powinien, ludzie którzy znają go tyle lat, nie oduczyli się ustawiać sprzętu - napisał w mediach społecznościowych Patryk Malitowski, były zawodnik, który jeździł z Woffindenem w Sparcie Wrocław i zna go dobrze. O włos od złota. W końcu coś zadziałało? Niezależnie od tego, czy podstawna była decyzja Woffindena o zwolnieniu mechaników, to na razie są jakieś efekty, bo w sobotę Tai był o włos od tytułu mistrza Wielkiej Brytanii. W finałowym biegu w Manchesterze długo prowadził, ale ostatecznie wyprzedził go Dan Bewley. To był jednak lepszy Woffinden niż ten z polskiej ligi. Przede wszystkim w końcu zaczął wygrywać, a to zdarza mu się już coraz rzadziej. Przypomnijmy, że Woffinden przygarnął teraz mechaników Jasona Doyle'a, który z powodu kontuzji musiał przedwcześnie zakończyć sezon i szukał pracy dla swojej ekipy. Mimo wszystko dziwne, że Woffinden tak łatwo rozstał się z ludźmi, którzy Stali za jego wielkimi sukcesami. Żużlowcy lubią zwalniać, ale gdy ktoś pracuje już tak długo, to raczej się go trzymają. Wkrótce zobaczymy, czy ten Ruch wyjdzie mu na korzyść.