Przypomnijmy, że stałe dzikie karty na Grand Prix 2024 otrzymali Dominik Kubera, Tai Woffinden, Daniel Bewley, Andrzej Lebiediew i Kai Huckenbeck. - Powiem szczerze, że to Grand Prix będzie smutne bez Maćka. Mówimy o zawodniku, który przed rokiem zdobył brąz. Faktycznie miał teraz słabszy sezon, ale wielu było takich zawodników, a później dostawali swoje szanse. - Najlepszym przykładem jest Tai Woffinden, który dostał dziką kartę. Czy to jest w takim razie sprawiedliwe? Patrząc na nazwiska zawodników, którzy otrzymali dzikie karty uważam, że organizatorów trochę poniosła fantazja - mówi wprost Zbigniew Lech, były żużlowiec m.in. Sparty Wrocław. Ich czeka bolesne zderzenie z cyklem Grand Prix Część środowiska domagała się dzikiej karty dla Dominika Kubery i zawodnik Motoru Lublin ją otrzymał. Nikt o to jednak nie ma pretensji, a zastrzeżenia kierowane w stronę organizatora cyklu firmy Discovery dotyczą pozostałych nominacji. - Nie wiem, czym się kierują włodarze tego cyklu. Dominik pod względem średniej wypadł lepiej od Maćka w PGE Ekstralidze, bo tutaj możemy ich porównać bezpośrednio. Nie mam jedną wątpliwości, że jego dopadł chwilowy kryzys, po którym w przyszłym sezonie nie będzie żadnego śladu. Zresztą zostawmy porównania Janowskiego z Kuberą, bo przecież nie tylko Dominik dostał dziką kartą. - Rozumiem, że organizatorom zależy na poszerzeniu żużlowej geografii, ale nie wiem, czy zdają sobie sprawę, ze przygotowanie się do startów w Grand Prix to jest duże wyzwanie. Pomijam, że tam się jakieś pieniądze zarabia, ale pamiętajmy, że trzeba włożyć ogromne pieniądze, aby skutecznie rywalizować z najlepszymi. Zastanawiam się, czy ci nominowani są tego świadomi - komentuje nasz rozmówca. Skandal! Internet płonie po tym ogłoszeniu. "Obrzydliwe, nie oglądam" Maciej Janowski szybko wróci do Grand Prix Brązowego medalistę mistrzostw świata z 2022 roku czeka więc przynajmniej rok przerwy od startów w cyklu. Jednym z jego celów na kolejny rok będzie z pewnością szybki powrót. Najlepiej przez awans w Grand Prix Challenge. - Maćka nikt i nic nie musi mobilizować. Ma po prostu za sobą niefortunny sezon. On za chwilę wróci do tego Grand Prix. Nie mam żadnych wątpliwości. Skoro organizatorzy go nie chcą, to Maciek sam sobie zapewni udział w elicie - kończy Lech. Kolega umierał na jego oczach. Mecz towarzyski zamienił się dramat