Trwa dyskusja na temat powrotu obcokrajowców na miejsca dla młodzieżowców w polskich ligach (numery 6,7,14,15). - W związku z tym, że troszkę zmienia się regulamin dla PGE Ekstraligi i pojawią się drużyny U24, to w 2. Lidze Żużlowej jak najbardziej jestem za. Wtedy drugoligowcy nie mieliby aż tak dużych problemów, żeby skompletować skład. Pozostałe ligi? Na razie podchodzę do tego sceptycznie - komentuje Wojciech Dankiewicz, były żużlowy menedżer, obecnie komentator. W PGE Ekstralidze i eWinner 1. Lidze powinni się wstrzymać W dwóch najwyższych klasach rozgrywkowych nadal jako juniorzy powinni jeździć Polacy. - Zobaczymy, co wydarzy się w 2. Lidze Żużlowej. Na spokojnie bym z tym poczekał. Myślę, że sytuacja jest rozwojowa i być może będzie trzeba posiłkować się zawodnikami zagranicznymi. Na tę chwilę jednak nie widzę potrzeby - twierdzi Dankiewicz.- W przeszłości przede wszystkim była inna sytuacja. Mieliśmy o wiele więcej juniorów. W tej chwili wygląda to troszeczkę inaczej, aczkolwiek na horyzoncie widać pewną grupę nowych, młodych adeptów. To też efekt wdrożenia planu budowy formacji juniorskiej przez Rafała Dobruckiego. Musimy poczekać, już w tym roku pojawili się utalentowani zawodnicy. Trzeba na bieżąco obserwować sytuację, w razie potrzeby możemy do tego pomysłu wrócić - dodaje. Opcji z wprowadzeniem juniorów zagranicznych do 2. Ligi nie wykluczył Krystian Plech. - To na pewno jakiś pomysł - odpowiada. - Skoro obcokrajowcy mają możliwość być w składzie jako zawodnicy U23 i U24, to po co jeszcze na pozycjach 6 i 7? Tutaj mogą się rozjeżdżać. Uważam, że to zły pomysł, ale w II lidze można kombinować. Być może nie mamy aż tylu juniorów, a środki finansowe na najniższym szczeblu rozgrywkowym nie są tak duże, żeby zapewnić inwestycję w dobrych młodzieżowców. Zastanawiam się, czy drużyny rezerw ekstraligowców nie powinny bardziej współpracować z drugoligowcami - ocenia. Szkolenie w Polsce jest na niskim poziomie - Zawodnicy na tej pozycji w PGE Ekstralidze czy w eWinner 1. Lidze często sobie nie radzą z warunkami torowymi. Biegi juniorskie czasami bywają ciężkie do oglądania, bo widać, że młodzieżowcy się meczą i ich poziom odstaje od reszty. Pytanie, czy ten problem rozwiążemy biorąc w ich miejsce obcokrajowców, którzy są w miarę wyszkoleni i mają sprzęt? Być może bardziej popracujmy nad poprawą szkolenia - zastanawia się żużlowy menedżer. Na słaby poziom szkolenia w Polsce wskazali eksperci. - Według mnie poziom szkolenia jest dosyć niski, a także kluby nie inwestują na to znaczących środków. Jak zawodnik ma trochę więcej jazdy, oraz jest dobrze zabezpieczony sprzętowo, wtedy może rozwinąć skrzydła. Niejeden przykład to pokazał - zaznacza Plech. - Jestem bardzo przeciwny wprowadzaniu juniorów zagranicznych i to w każdej lidze. Są kluby, które mają więcej juniorów jak np. Unia Leszno. Teraz wychodzą błędy w szkoleniu młodzieży, albo brak tego szkolenia. Próbujemy się ratować obcokrajowcami. Nie, ten przepis powinien zmusić kluby do szkolenia. Kluby powinny robić prawdziwą selekcję, żeby poziom żużla nie leciał łeb na szyję - mówi Jan Krzystyniak, były żużlowiec i trener. Szkolenie w Polsce jest na niskim poziomie Pomóc w rozwoju młodych zawodników zagranicznych może w następnych latach odbić się polskim klubom czkawką. - Pozwólmy wychowywać i szkolić naszych zawodników. Niech inne kraje martwią się o siebie. Najczęściej bywa tak, że wychowuje się żmije na własnej piersi. Wychowasz, a później z ciebie wszystko wydoi. Myślę o kontraktach, jakie seniorzy zagraniczni sobie żądają. Stoję przy jednym zdaniu, absolutnie jestem przeciwny. Niech startują, ale tylko jako pełnoprawni obcokrajowcy, a nie juniorzy - przyznaje Krzystyniak. Krystian Plech wytłumaczył, na czym polega różnica między Polakami a obcokrajowcami. - Zawodnicy zagraniczni mają więcej jazdy. Tacy Duńczycy posiadają lepiej zbudowane motocykle, rodziców stać na kupienie dwóch nowych ze swojej pensji i z marszu dostają miejsce w Danii, bo mają kategorię D lub C, czyli dosyć często jeżdżą na ciężkich torach w lidze. Ich poziom szybciej gwarantuje zdobycze, dlatego łatwiej jest im później punktować w Polsce - wyjaśnia.Decyzja o powrocie obcokrajowców może przekreślić marzenia wielu polskich adeptów. - Na chwilę OK - poprawimy poziom biegów juniorskich, ale później okaże się, że w ogóle nie mamy nowych juniorów, gdyż kluby nie będą w nich inwestowały. Poprawiał się ten aspekt. Dzięki dwóm miejscom z urzędu wielu zawodników skorzystało. Czy wyskoczyłby taki Świdnicki, gdyby nie miał miejsca w składzie? Pewnie nie. Po pewnym czasie pojawiłby się problem dla polskiego żużla - podsumowuje właściciel Plech Sport Agency.