Obejrzeliśmy zdjęcia z kilku ostatnich zawodów Patryka Dudka. To, co rzuca się w oczy, to fakt, iż wtedy, kiedy forma Polaka wystrzeliła, miał w ramie motocykla silnik bez żadnych oznaczeń. Jechał na silniku bez oznaczeń. Już go nie ma Z tego silnika korzystał w ligowym meczu z Fogo Unią Leszno (12 punktów) i z Betard Spartą Wrocław na Olimpijskim (14 punktów). Podium w GP w Malilli też zrobił na tym silniku. W meczu z Cellfast Wilkami już jednak tego silnika nie miał. W kolejnych spotkaniach i w finale Drużynowego Pucharu Świata także. Wtedy jeździł już na jednostkach MMX, czyli tych robionych przez Michała Marmuszewskiego. Trudno powiedzieć coś więcej o cudownym silniku, który obudził Dudka. W środowisku krążyła wtedy plotka, że Patryk wyciągnął starą jednostkę napędową od Ryszarda Kowalskiego, bo wciąż mu nie szło, a chciał to zmienić. Najwyraźniej cudowny silnik stracił moc, a nie ma go jak naprawić Najwyraźniej stary silnik od Kowalskiego, ten, który przywrócił nadzieję, nadaje się do serwisu. I tu jest problem, bo Kowalski zakończył współpracę z Dudkiem niedługo po tym, jak zaczął on korzystać z silników MMX. Początkowo wydawało się, że najlepszemu polskiemu tunerowi ten układ nie będzie przeszkadzał, ale finalnie okazało się, że jednak jest z tym jakiś problem. Dlatego jeśli Dudek ma w szafie jakieś stare silniki Kowalskiego, to długo na nich nie pojeździ. Jest taki zwyczaj, że silniki danego tunera serwisuje się wyłącznie u niego. Chyba że da on zgodę na serwis u zaprzyjaźnionego mechanika. W przypadku Kowalskiego to jest Witold Gromowski. Wszystko wskazuje na to, że w przypadku Dudka Kowalski nie zgodził się na serwis u Gromowskiego. Dudek zaczyna od nowa, a Apator chyba czeka klęska Dudek po kilkutygodniowym przebudzeniu znowu musi się brać za organiczną pracę u podstaw (zgrywanie się z silnikami nowego tunera to proces). W GP Łotwy w Rydze wypadł blado, w ostatnim meczu For Nature Solutions Apatora Toruń z Platinum Motorem Lublin zdobył 8 punktów. Jakby był zawodnikiem drugiej linii, to powiedzielibyśmy, że jest ok, ale w przypadku lidera, jak nie ma dwucyfrówki, to nie jest dobrze. Apator w niedzielę jedzie do Lublina walczyć o awans do półfinału play-off. Wiele jednak wskazuje na to, że w rewanżu dostanie lanie i nie wygra rywalizacji o miano lucky losera, bo o to już tylko walczy po domowej przegranej 42:47. Z Dudkiem takim, jak w dwóch ostatnich meczach, czyli na 8 i 10 punktów, to się nie uda. Na dokładkę zniżkę formy ma też drugi z toruńskich liderów Robert Lambert. On też prezentuje się gorzej. W rundzie zasadniczej Apator przegrał w Lublinie 31:59. Teraz musiałby uzbierać 40 punktów, żeby dać sobie szansę. Do tego potrzebny jest Dudek taki, jak ten na cudownym silniku i Lambert z formą z pierwszej połowy sezonu.