Działacze SpecHouse PSŻ i OK Bedmet Kolejarza dostali ofertę zakontraktowania Martina Smolinskiego. I to pomimo tego, że zawodnik zawarł porozumienie z MF Trans Landshut Devils. Informacje potwierdziliśmy w dwóch źródłach. Pan Mońka twierdzi, że to kłamstwa. Smolinski ma porozumienie, ale "wszystko jest możliwe" W obu klubach mocno się zdziwili i zadzwonili do Landshut, żeby sprawdzić, czy Smolinski faktycznie jest do wzięcia. Od Dariusza Mońki, który prezentuje się jako menadżer Smolinskiego usłyszeli bowiem, że "Martin ma porozumienie, ale wszystko może się zdarzyć". I faktycznie jest tak, że wszystko może się zdarzyć. Problem w tym, że dla Smolinskiego inne rozwiązanie niż jazda w Landshut będzie mocno nieopłacalne. A wszystko z powodu już podpisanej umowy sponsorskiej z Trans MF, tytularnym sponsorem klubu. Smolinski w ramach kontraktu reklamowego dostał już jakieś pieniądze. Gdyby teraz związał się z innym klubem, to musiałby je zwrócić. Mało tego. Musiałby też zapłacić umowną karę zapisaną w umowie z Trans MF. Kara dla Smolinskiego może być bardzo dotkliwa Kary za zerwanie porozumienia potrafią być bardzo dotkliwe. Rok temu Patrick Hansen podpisał taką umowę zobowiązującą go do startów w Stali Gorzów. Opiewała na 150 tysięcy złotych. Za jej zerwanie groziła kara w wysokości 300 tysięcy. Arged Malesa Ostrów, która początkowo wyrażała chęć pomocy Hansenowi w wyplątaniu się z tego porozumienia, ostatecznie odstąpiła. Nie wiemy, jakie pieniądze dostał Smolinski i jaka kara może go za to spotkać, ale wojaże jego menadżera w obecnej sytuacji są pozbawione sensu. Smolinski, choć kiedyś wygrał rundę Grand Prix Nowej Zelandii i jest naprawdę solidnym zawodnikiem, nie ma co liczyć na gwiazdorski kontrakt sięgający od 800 tysięcy do ponad miliona złotych za podpis, a tylko takie pieniądze pozwoliłyby mu bezboleśnie rozwiązać umowę z Trans MF. Swoją drogą zamiana niemieckiego Landshut na jeżdżący w tej samej klasie PSŻ wielkiego sensu nie ma. Poza tym Smolinski jest po ciężkiej kontuzji i zdecydowanie lepiej będzie mu w klubie, gdzie ma stuprocentowe zaufanie. Czytaj także: Zrobił to, żeby dostać busa. Zaoszczędził ćwierć miliona