Monster maczał palce przy ratowaniu Woffindena We wtorek poznaliśmy zawodników, którym organizatorzy cyklu Grand Prix wręczyli stałe dzikie karty na sezon 2024. Wniosek jest bardzo smutny. Tak słabej obsady zmagania o miano najlepszego żużlowca globu nie miały chyba nigdy. Po oczach rażą dwa nazwiska, a i trzecie na upartego jest dość naciągane. Zacznijmy więc od tyłu, bo mam nieodparte wrażenie, że Tai Woffinden otrzymał zaproszenie za "bujanie" się na dawnej marce i zasługach. W kuluarach rozgrywa się walka o wpływy. Każdy chce uklepać coś dla siebie i przepchnąć sponsorowanego przez swoją firmę zawodnika. A jeśli jest się przy tym partnerem cyklu i wykłada duże pieniądze, to poczucie że można więcej wzrasta. Tak to już jest w zawodowym sporcie, że kto ma kasę ten ma władzę. Z autopsji wiem jak to się odbywa, kilka razy byłem świadkiem ostrych wymian zdań ludzi plączących się po parku maszyn, dlatego Monster musiał maczać palce w lobbowaniu Woffindena i pozbyciu się z Grand Prix - Maćka Janowskiego, który jest od lat wspierany przez konkurencyjny koncern energetyczny. Za Janowskiego wskoczył Kubera. I okej. Jest młody, perspektywiczny, dwa lata temu w Lublinie pokazał, że czołówka światowa nie robi na nim wrażenia. Może po kontuzji nie jest tym samym żużlowcem, ale warto mu dać szansę. Abstrahując od "wojenki energetycznej" Janowskiemu taki zimny prysznic się przyda. Polityka i biznes na salonach Speedway Grand Prix Nie podoba mi się tylko, że Anglicy mają tylu samo reprezentantów, co Polacy. To my rządzimy, to my napychamy kabzę prominentnym działaczom rozdającym karty w GP, a potem jesteśmy robieni na szaro bez mydła. Skoro mierzą nas identyczną miarą, to niech będą tak samo konsekwentni przy podpisywaniu umów z miastami organizatorami w Polsce i "doją" z innych krajów chociaż porównywalne kwoty. Dalej mamy śmiech na sali. Tego Lebiediewa i Huckenbecka, to panowie w marynarkach znaleźli w paczce po chipsach, albo wyrzuciła je maszyna losująca. Rozumiem, że klucz narodowościowy, ale bez przesady. Grand Prix to nie miejsce na eksperymenty. Tutaj ma występować śmietanka, absolutny top. Łotysz i Niemiec klepali biedę w niby ubogim krewnym SGP, cyklu SEC. Wozili tam ogony, a teraz dostają prezent w postaci startu w najbardziej prestiżowej imprezie na świecie. Jakieś totalne szaleństwo i pomieszanie z poplątaniem. Żeby chociaż Andrzej obronił się wynikami z końcówce tegorocznej kampanii GP. Chłopak jest naprawdę sympatyczny, zadziora na torze, ale dostał po kontuzji Thomsena mnóstwo okazji na przekonanie nas, czy nadaje się do cyklu. Nie zachwycił, nie zapamiętam go z niczego spektakularnego. Cyklem zarządzają ignoranci bez pojęcia. Miała być nowa jakość, a jest gorzej niż za BSI. Wielu klasowych jeźdźców "pozamiatano". Stawka GP podzieli nam się na dwie prędkości. Nieraz zawody indywidualne są lepiej obsadzone niż zapowiada się kolejna edycja cyklu. Jeszcze tylko powtórzmy trzy czwarte kalendarza z bieżącego sezonu, wrzućmy te same lokalizacje i bawmy się w rytm tej samej muzyki. Niech nam dalej śmieją się w twarz.