Tegoroczny cykl Grand Prix rusza 30 kwietnia w chorwackim Gorican. A już na 14 maja planowana jest runda GP na PGE Narodowym w Warszawie. Wciąż nie wiadomo, czy ten turniej się odbędzie. Stadion bardzo chciałby gościć najlepszych żużlowców na świecie, PZM (organizator zawodów) też chciałby powrotu speedway’a do stolicy. Teraz wszystko zależy od tego, czy stadion nie zmieni się ze szpitala dla ofiar pandemii na placówkę dla poszkodowanych podczas działań w Ukrainie. Najbliższe dni powinny dać odpowiedź. PZM poszuka furtki dla Ukraińca PZM na razie nie chce mówić o sugestiach kibiców, czyli o wręczeniu dzikiej karty dla Ukraińca. Komentarza możemy się jednak spodziewać, gdy tylko będzie pewność, że zawody dojdą do skutku. Otwarta pozostaje kwestia, czy zawodnik z Ukrainy wystąpiłby, jako dzika karta, czy też miałby status rezerwowego. W tej chwili jedynym Ukraińcem, który mógłby być brany pod uwagę jest Marko Lewiszyn z Cellfast Wilków Krosno. Andriej Karpow czy Alex Łoktajew zostali na Ukrainie, gdzie zatrzymała ich wojna. Lewiszyn jest w Polsce, bo przekroczył granicę jeszcze przed wybuchem wojny. Przyjechał do Polski na zgrupowanie, które drużyna Wilków zaplanowała w Arłamowie. Klub zdecydował, żeby nie puszczać Lewiszyna z powrotem do kraju, choć nie miał ze sobą sprzętu. Cellfast Wilki wydały 70 tysięcy, żeby postawić Lewiszyna na nogi W ostatnich dniach działacze Cellfast Wilków zrobili wszystko, żeby postawić Lewiszyna na nogi. Kosztem 70 tysięcy złotych kupiono dla niego cały potrzebny sprzęt. Dostał dwie kompletne ramy, które Krosno kupiło od mistrza świata juniorów Jakuba Miśkowiaka. Do tego doszły silniki od Jacka Rempały i Finna Rune Jensena. Wilki ściągnęły do Polski narzeczoną Lewiszyna. Klub wynajął im mieszkanie i pomógł w urządzeniu sobie życia w naszym kraju. Lewiszyn ma w tym roku jeździć na kontrakcie półamatorskim. Nie ma opcji, żeby ktoś wjechał jego busem (ten został w Równem) do Polski. Zawodnik ma korzystać z mechanika, którego wynajął mu klub, a także z klubowego warsztatu.