Rok 2017. Turniej Nice Cup w Bydgoszczy. Wrzesień, niewiele osób na trybunach. Obsada zawodów nie powala. Ale jest ktoś, kto przyciąga uwagę. 15-letni Karol Żupiński, nikomu nieznany dzieciak z Gdańska ma fatalne starty, ale na trasie robi z rywalami co chce. Zdobywa 14 punktów i zajmuje drugie miejsce, tuż za dużo bardziej doświadczonym i już wtedy uznanym ligowo Piotrem Piórą. - Ale to będzie zawodnik. Coś niesamowitego. Wyprzedza ich jak pachołki - kręcili z niedowierzaniem głową kibice. - Tylko te starty. Na razie ma czas, ale to będzie problem, jeśli ich nie poprawi. W obecnym żużlu bez startu się nie da - dodawali. Sezon się kończył, pozostało więc czekać na debiut Żupińskiego w lidze. Debiut, który był bardzo wyczekiwany. Być może pojawił się ktoś porównywalny lub nawet bardziej utalentowany niż Krystian Pieszczek, z którego stratą w Gdańsku musieli miejscowi się pogodzić. Żupiński swój pierwszy mecz w lidze mógł odjechać dopiero 03.06.2018, bo wtedy miał 16. urodziny. Tak więc prawie połowa sezonu w plecy. No ale taki regulamin. Zdunek mówił, że to największy talent w Polsce W przypadku zmarnowanych talentów często mówi się, że przygniotła je zbyt duża presja otoczenia. Żupiński z takową też zmagał się od samego początku kariery, ale niestety takie są realia życia. Przebija się ten, który to udźwignie. Największą presję na zawodnika wywierał być może nie do końca świadomie sam Tadeusz Zdunek, prezes Wybrzeża Gdańsk. - Mamy największy talent w Polsce - rzucił przed sezonem 2018, czym jeszcze spotęgował oczekiwania środowiska względem ledwie 16-letniego chłopaka. Wszyscy już teraz tylko czekali na jego pierwszy ligowy mecz. Jego debiut przypadł na spotkanie ze Startem Gniezno. W biegu młodzieżowym Żupiński - a jakże - bardzo źle wystartował i nie dogonił już pary gości, przegrywając 1:5 i przyjeżdżając ostatni. Ostatecznie zdobył jednak pięć punktów, co jak na premierowy występ było świetnym wynikiem. Po zawodach mówił, że nawet za bardzo się nie stresował. Pozostało więc czekać na kolejne mecze, bo potencjał u Karola był bardzo widoczny, choć oczywiście ewidentnie rzucały się w oczy przeraźliwie słabe wyjścia spod taśmy. Złote dziecko pokonało rutyniarza. Ale potem było już gorzej Podczas wspomnianego debiutu Karol Żupiński pokonał na trasie bardzo już doświadczonego Mirosława Jabłońskiego, czym wprawił trybuny w ekstazę. Ogólnie cały sezon 2018 był dla niego dobry i było widać, że Zdunek wiedział co mówi. Z dużymi nadziejami wstępował więc w rok 2019. Wielkich postępów jednak nie zrobił. Zdaniem wielu osób, wizualnie prezentował się wręcz gorzej. Ludzie interesujący się żużlem wiedzą jednak, że u juniora bardzo często drugi rok jest słabszy. Przerabiał to nawet mistrz świata, Mateusz Cierniak. Zrzucono więc gorsze występy Karola właśnie na tę popularną tendecję. Ale potem zaczęło się z nim dziać coś złego. Gołym okiem można było dostrzec, że paradoksalnie - bo przecież powinno być odwrotnie - Karol z roku na rok jeździł coraz gorzej. Przestano go traktować jako tego bardzo utalentowanego juniora Wybrzeża. Częściej już wskazywano go jako tego z drużyny, na którym można robić punkty. Wciąż jednak Żupiński miał ledwie 18 lat, więc był bardzo młody. Ale jego regres dawał do myślenia. Tym bardziej, że gdzieś zatracił polot i finezję na trasie, a to zawsze było jego znakiem rozpoznawczym. To było niewytłumaczalne. Co się stało z wielkim talentem? Począwszy od sezonu 2021 w zasadzie Żupiński już tylko spadał w hierarchii polskich juniorów. Nadal miał nazwisko, bo jednak słowa prezesa Zdunka i pierwsze miesiące kariery zrobiły swoje. Być może dlatego sięgnął po niego ekstraligowy Apator Toruń, który miał być dla Karola szansą na powrót do grona czołowych juniorów w kraju. Ten transfer okazał się jednak niewypałem. I wtedy już naprawdę mało kto wierzył, że coś z tego będzie. Nikt nie mógł zrozumieć, dlaczego kariera Żupińskiego idzie w odwrotną stronę niż powinna. Jego przypadek był przedziwny. Nietrudno było przewidzieć, że raczej już do końca juniorskiej kariery Karol nie odzyska blasku z roku 2018. W lidze jeździł bardzo słabo, poza tym w zawodach indywidualnych także niczego nie pokazywał. Wraz z końcem sezonu 2023 najpewniej zakończył karierę, bo jest już seniorem i próżno szukać go w kadrze jakiegoś klubu. Żupiński to jeden z największych zmarnowanych talentów w ostatnich latach. I tylko powody są wciąż nieznane.