Należy uczciwie przyznać, że dysponujący z pewnością papierami na żużlowca Kaczmarek, miał nieco pecha. Nie był to nigdy typowy brylancik, który wyróżniał się już od pierwszych chwil na torze. Gdy tylko pojawił się w kadrze Unii Leszno, miał bardzo mocnych rywali do składu. Na początku jego kariery juniorami byli przecież jeszcze Tobiasz Musielak czy Piotr Pawlicki. Nie było szans, aby wygryźć ich ze składu. Kaczmarek był na wypożyczeniach w Krakowie, Opolu czy Krośnie. Wszędzie radził sobie nieźle i pokazywał, że z niego też może być dobry zawodnik. Gdy Pawlicki z Musielakiem przeszli do grona seniorów, pojawił się kolejny problem dla Kaczmarka. Jeszcze lepsza para - Kubera i Smektała. Kaczmarek przegrywał rywalizację z nimi i sportowo mocno go to frustrowało. W innych klubach ekstraligi miałby szansę na regularną jazdę, ale w tym macierzystym wiecznie byli lepsi. Przegrywał jednak z nie byle kim. Zwłaszcza duet Smektała-Kubera był jednym z najlepszych młodzieżowych w historii polskiego żużla. Dwa złota Kaczmarka nie były przypadkowe W 2016 roku Kaczmarek udowodnił, że również ma potencjał na klasowego żużlowca. Wygrał w Częstochowie finał MIMP, choć nikt się tego nie spodziewał. W pokonanym polu pozostawił Przedpełskiego, Smektałę, Kuberę czy Worynę. Sprawił wielką niespodziankę. Wielu mówiło, że to przypadek, umiejętność wykorzystania finału jednodniowego. Sukces Kaczmarka doceniono, bo po tym sezonie podpisał kontrakt w Get Well Toruń. Przygoda w PGE Ekstralidze zbyt udana nie była, ale zawodnik zrobił wyraźny krok do przodu w karierze. Dwa lata później finał MIMP też odbywał się w Częstochowie i znowu wygrał go Kaczmarek. Wówczas jednak już nikt o przypadku nie mówił. W ciągu dwóch lat zawodnik zdobył dwa złota w tej samej imprezie. Na trzecie nie miał szans, bo kończył już wiek juniora, wchodząc do dorosłego żużla ze sporymi perspektywami. eWinner 1. Liga dobrym pomysłem, ale tylko na początku Kaczmarek podpisał umowę w Tarnowie, na poziomie pierwszoligowym. Było to słuszne posunięcie, bowiem prawdopodobnie PGE Ekstraliga byłaby na tamtym etapie seniorskiej już kariery posunięciem zbyt ryzykownym. W Unii spisywał się całkiem nieźle, wykręcając średnią 1,530. Szału może nie było, ale tragedii też nie. W kilku meczach zaprezentował się ze świetnej strony. I potem zaczęły się problemy. 23-letni żużlowiec dość kiepsko wszedł w sezon 2020 i szybko został wygryziony ze składu przez Michała Gruchalskiego. Kaczmarek narzekał później na brak szans, ale fakty były takie, że po prostu Gruchalski był lepszy. Daniel stracił niemal cały sezon i postanowił zmienić klub, idąc do Arged Malesy Ostrów, gdzie... sytuacja się powtórzyła. Tam jednak nie jeździł praktycznie wcale. Stracił drugi sezon z rzędu, więc nie było wyjścia. Choć zawodnik wzbraniał się przed tym, musiał pójść do 2. Ligi Żużlowej. Rawicz ostatnią szansą? Dla dwukrotnego mistrza Polski juniorów ponowna jazda na tym poziomie z pewnością powodem do dumy nie jest. Daniel Kaczmarek podjął w zasadzie jedyną racjonalną decyzję, bo gdyby upierał się przy pozostaniu na szczeblu wyżej, mógł zaliczyć trzeci stracony sezon, a to już byłaby istna katastrofa, prawdopodobnie prowadząca do końca kariery. W Rawiczu zmontowano silny skład, a jednym z jego głównych ogniw jest właśnie Kaczmarek. W 2022 roku żużlowiec skończy 25 lat. Dobrze wiemy, że w tej dyscyplinie to żaden wiek. Jason Doyle jako 28-latek też jeździł w Rawiczu (i nie był tam żadną gwiazdą!), a trzy lata później tylko kontuzja odebrała mu niemal pewne złoto w GP. Kaczmarek w myśl popularnej zasady zrobił krok do tyłu, żeby później uczynić dwa do przodu.