Grupa Azoty Unia swoje najlepsze lata ma już niewątpliwie za sobą. Obecnie ten legendarny klub zamiast bić się o medale drużynowych mistrzostw Polski, szoruje dno i rywalizuje na najniższym poziomie rozgrywkowym. Nawet tutaj w większości spotkań ekipa z Małopolski jest niczym chłopiec do bicia, co doskonale pokazuje ligowa tabela. Mizerna jazda niektórych zawodników przyczyniła się do dwóch transferów. Najpierw kilkanaście tygodni temu wypożyczono z Krosna Marko Lewiszyna. Teraz z kolei zespół wzmocni znany w całym kraju Paweł Miesiąc. Wychowanek zwaśnionej z Unią Stali Rzeszów przypomniał kibicom o sobie całkiem niedawno, bo jeszcze w sezonie 2020 ścigał się w PGE Ekstralidze i choć punktowo nie robił tam furory, to do historii przeszła jego widowiskowa jazda na dystansie. 38-latek słynął ze słabych startów, ale na trasie mijał rywali niczym tyczki i zazwyczaj odbierał im cenne "oczka". Czar jednak w końcu prysł i Miesiąc w zeszłorocznych zmaganiach rywalizował już w drugiej lidze. Nikt nie chce powtórki z rozrywki. Teraz musi się udać Zawodnik bardzo chciał wrócić przynajmniej na zaplecze PGE Ekstraligi, lecz zażądał takich pieniędzy, że nikt nie skusił się na jego usługi nawet w drugiej lidze. Na bezrobociu posiedział on ostatecznie do połowy czerwca. Na podpisanie kontraktu zdecydowała się bowiem będąca w potrzebie Grupa Azoty Unia. Co ciekawe, to dla 38-latka powrót do Tarnowa, po tym jak klub w 2021 dał mu wolną rękę z powodu braków funduszy. Ośrodek z Małopolski obecnie zamyka tabelę, ale jeżeli poszczęści mu się w drugiej połowie sezonu, to może jak najbardziej znaleźć się w fazie play-off. Do tego potrzebna jest przede wszystkim znakomita jazda głównego bohatera tego tekstu. 38-latek z miejsca stanie się jednym z liderów drużyny. Jeżeli dobrze pójdzie, Paweł Miesiąc w nowych-starych barwach zadebiutuje w najbliższą niedzielę. Na obiekt w Mościcach zawita jeden z papierowych faworytów do awansu, czyli Start Gniezno. Poprzedni mecz zakończył się zwycięstwem zespołu z pierwszej stolicy Polski.