Prędkości wynoszące grubo ponad 100 kilometrów na godzinę, zawracanie niemalże w miejscu, brak hamulców - trudno o sport bardziej niebezpieczny niż żużel. Z biegiem czasu o zdrowie zawodników dbano coraz bardziej, pojawiły się dmuchane bandy na wirażach, a powycierane skóry zastąpiono nowoczesnymi kombinezonami z kuloodpornego kevlaru. Mimo to, widok niepełnosprawnego eks-żużlowca wciąż jest dosyć częsty. Kariery Golloba nie skończył żużel Kibicom sportu jako pierwszy na myśl przychodzi zapewne Tomasz Gollob, absolutnie ikoniczna postać w kraju nad Wisłą. Osoby niezorientowane w temacie zaskoczyć może jednak fakt, że bydgoszczanin swój kręgosłup złamał nie podczas wyścigu żużlowego, a treningu motocrossowego na torze w Chełmnie. Mistrz świata wybrał się tam, by pokręcić kilka okrążeń przed ligowym spotkaniem w Grudziądzu. Inny znany przypadek to Krzysztof Cegielski, były uczestnik cyklu Grand Prix. On kręgosłup złamał uderzając o bandę w spotkaniu ligi szwedzkiej w sezonie 2003. Miał wówczas 24 lata. Przez wiele lat poruszał się na wózku inwalidzkim, lecz długotrwała rehabilitacja sprawiła, że dziś chodzi już z "balkonikiem". Podobnie jak Gollob, nie obraził się na czarny sport. Występuje w telewizyjnych studiach jako ekspert i komentator, pełni funkcję przewodniczącego stowarzyszenia "Metanol" - potocznie określa się je jako "związek zawodowy żużlowców" - a nawet pracuje jako menedżer Janusza Kołodzieja. Zmarzlik pamiętał o swoim mistrzu Nie sposób wymienić tu wszystkich nazwisk ciężko kontuzjowanych żużlowców. Śmiało można zaryzykować tezę, że każdy z polskich żużlowych ośrodków ma co najmniej jeden taki dramat w swej historii. Gollob, Cegielski, Gundersen, Adams, Ward, Bogusław Nowak, Eugeniusz Błaszak - to tylko te najgłośniejsze nazwiska. Iluż młodych chłopców nie zdążyło nawet wejść na poziom tak wysoki, by kibice zapamiętali ich nazwiska. Warto docenić, że wielu z nich wciąż pełni aktywną rolę w świecie czarnego sportu. To niezwykle ważne. Świat żużla nie tylko stara się na bieżąco poprawiać swoje standardy bezpieczeństwa, by zapobiec kolejnym poważnym wypadkom. Nie zapomina także o tych, którym pomóc się nie dało. Gdy Bogusław Nowak wyznał jakiś czas temu, że marzy o elektrycznym wózku inwalidzkim, to potrzebną na niego sumę pieniędzy przekazał mu sam Bartosz Zmarzlik, który właśnie pod jego okiem stawiał pierwsze kroki na motocyklu.