- To, że ten człowiek może dziś chodzić, stać i nadal uprawiać swój sport na najwyższym poziomie, jest absolutnym szaleństwem - mówi fizjoterapeuta Mark Abildhauge o Nickim Pedersenie. Duńczyk w całej swojej karierze złamał aż 30 kości, a uraz miednicy sprzed 3 lat miał zakończyć jego przygodę ze sportem żużlowym. Włosy stanęły mu dęba, gdy obejrzał materiał o Pedersenie - Niedawno obejrzałem materiały o losach Nickiego. Włosy stawały mi dęba, kiedy to wszystko zebrałem do kupy w jednym momencie. Kiedy mi to pokazano, to zacząłem bać się o jego zdrowie, a nawet życie. Nicki uparcie brnie do przodu i chce zrobić dobre wrażenie na ludziach, co podpisują z nim kontrakt - mówi nam Jan Krzystyniak. Kiedy większość twierdziła, że Pedersen wyleciał na stałe z PGE Ekstraligi, ten po roku przerwy wraca do elity. Zawodnik sam zaoferował się beniaminkowi z Rybnika. Teraz liczą, że utrzyma ich najwyższej klasie rozgrywkowej. - Podejrzewam, że w paru meczach zaprezentuje wysoki poziom. Najpewniej będą szykować tor pod Nickiego, choć nie wiem, czy to słuszny kierunek. Trzeba brać pod uwagę cały zespół i co mojej drużynie najbardziej odpowiada - twierdzi ekspert. Zrobili wielkie oczy, 47-latek robił to co spotkanie 47-latek w ubiegłym sezonie był czołowym zawodnikiem Metalkas 2. Ekstraligi. Mógł być nawet najlepszy, jednak czasami jego ciało odmawiało posłuszeństwa. To w połączeniu z konfliktami przesądziło o jego rozstaniu z rzeszowskim klubem. W Stali zauważono jednak, że gdyby nie zdrowie Pedersena, to nadal mógłby ścigać się na dosłownie najwyższym poziomie. Nicki serwisował swój sprzęt po każdym spotkaniu i był w stałym kontakcie z Ryszardem Kowalskim. W kwestii sprzętowej wciąż jest wielkim profesjonalistą. - Jeśli ktoś inny wsiadłby na ten motocykl, to pewnie by fruwał. To profesjonalista i ma szybki sprzęt, ale wieku i zdrowia nie się nie oszuka - kończy.