Mateusz Wróblewski, INTERIA: Czy Grand Prix w Vojens to dla pana specjalna runda? Leon Maden, DANIA: - Czuję się dobrze. Czekam już na zawody. To dla mnie specjalna runda, bo jedyna przed duńską publicznością. To zawsze przyjemne uczucie jeździć przed swoimi fanami w Vojens. Czy zatem presja będzie spoczywała w głównej mierze na panu? - To jest w Vojens odczuwalne. Dlatego też będę się starał pokazać z jak najlepszej strony, by w końcu zwyciężyć na tym torze. Czy sądzi pan, że powrót Grand Prix do Kopenhagi byłby korzystny dla duńskiego żużla? - By był większy rozgłos, to na pewno byłoby dobre. Ale widziałbym GP w Kopenhadze obok GP w Vojens, a nie zamiast rundy w Vojens. Kiedy mówisz "żużel" w Danii, myślisz o Vojens. Dwie duńskie rundy byłyby super. Nie chce wracać do Graversena. Będzie kontynuacja współpracy z Kargerem W PGE Ekstralidze wciąż jest pan w ścisłym topie, ale w GP idzie panu nieco gorzej. Jaki jest tego powód? Przez ostatnie lata walczył pan nawet o złoto. - To prawda, ale nie możemy zapominać o tym, że przed rundą w Cardiff byłem tylko kilka punktów za najlepszą trójką. Wciąż jest ścisk w tabeli punktowej. Nie jest sekretem, że faktycznie przez kilka rund zmagałem się z problemami. Miałem kilka fatalnych występów, a niektóre rzeczy nie szły po mojej myśli. Próbowaliśmy to naprawić, by w następnych rundach spisywać się lepiej. Co to były za rzeczy? W czym dokładnie tkwi problem? - Wiele rzeczy. A w teamie wiemy, co to. Nie chcę wchodzić w szczegóły. W tym sezonie startuje pan na silnikach Briana Kargera. Myślał pan po słabszych występach, by wrócić do stajni Graversena? - Nie. Dostrzega pan różnicę w silnikach? Czym one się różnią. - Oczywiście, że to są inne jednostki. To nigdy nie jest łatwe, kiedy zmienia się tunera. Dostosowanie się do odpowiednich ustawień zabiera trochę czasu. Tego nie ustawia się w jedną noc. Przez cały sezon dostosowujemy silniki do mojego stylu jazdy. Czuję, że jesteśmy blisko tego ustawienia, o którego od początku sezonu poszukiwaliśmy. Czyli jak rozumiem będzie kontynuacja współpracy z Kargerem także w przyszłym roku? - Tak, na pewno. Wierzy, że pokona Zmarzlika Praktycznie niemożliwe jest zdobycie medalu w GP w tym sezonie. Różnica między panem, a trzecim Martinem Vaculikiem jest zbyt duża. To duże rozczarowanie? - Tak, bardzo duże. Bywałem już w takiej sytuacji i udowodniłem, że potrafię się podnieść i w kolejnym sezonie ponownie być w topie. Wciąż mam wielkie ambicje i wiarę we własne możliwości. Wiem, że w przyszłym roku będę walczył o mistrzostwo. Nawiązując do pana ambicji. W przeszłości powtarzał pan, że Bartosz Zmarzlik jest do pokonania i pan tego dokona. Podtrzymuje pan te słowa? - Tak. Co zatem musi pan zrobić, by tego dokonać? - Musimy dograć wszystko na tip-top z silnikami. Sądzę, że po tym sezonie wiemy, co z nimi zrobić. Drugą rzeczą jest bycie konsekwentnym. Miałem dobre rundy, ale przeplatałem je złymi. To trzeba wyeliminować. Wiem już co było przyczyną. Nie możesz mieć słabych rund, jeśli chcesz walczyć o złoto. Zawsze musisz być w topowej formie. Półfinały z Motorem Lublin to wstyd Co musi zmienić Włókniarz Częstochowa, by walczyć o złoty medal? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że ten klub ma wszystko. - Nie wiem. Musicie zapytać klubu. Nie sądzę, by zawodnicy chcieli się pokazywać z takiej strony, jak w tym sezonie. Jak nazwałby pan półfinały z Motorem Lublin? To wstyd, czy wypadek przy pracy? - Zgodziłbym się, że to był wstyd. Muszę być szczery. Mamy teraz szansę, by w dobrym stylu zakończyć sezon i zdobyć brązowy medal. Musimy się podnieść i spróbować zwyciężyć medal dla wszystkich zaangażowanych osób dookoła Włókniarza. Pierwszy mecz odbędzie się w Toruniu. Pan potrafi tam doskonale jeździć. Pamiętam choćby rundę Grand Prix w 2019 roku i maks punktów. - Faktycznie, to była świetna noc. Tak naprawdę lubię każdy tor w Polsce, bo one są stworzone do ścigania. To, co mi przeszkadza, to fakt, że wszystkie tory są teraz bardzo twarde. To mój problem także w Grand Prix. Nie lubię tego. Wolę nieco przyczepniejsze nawierzchnie. Śmieszny jest fakt, jak kamienne nawierzchnie się teraz robi. Wcześniej było o co zaczepić koło. Na takich nawierzchniach było potrzebnych więcej umiejętności i mniej ustawień motocykla. Teraz sytuacja się odwróciła. Powiedziałby, że 90% to sprzęt, a tylko 10% to umiejętności. Co pan sądzi zatem o pomyśle, by każdy z zawodników przed zawodami wybierał silnik i oponę? W teorii rywalizacja odbywałaby się na tych samych motocyklach. - To dobry pomysł, który przypada mi do gustu. Duński żużel nie idzie w odpowiednim kierunku Duński żużel umiera, czy rośnie w siłę? - Myślę, że nie idzie to w dobrym kierunku, ale nie powiedziałbym także, że umiera. W Danii potrzebny jest mistrz świata, by dać dodatkowego kopa społeczeństwu. Polska telewizja pokazuje aktualnie transmisje z ligi duńskiej. To pomoże w jej rozwoju? - Nie wiem jak to działa z pieniędzmi. Wiem, że w Danii z telewizją jest robionych wiele rzeczy, więc mam nadzieję, że to pójdzie w dobrym kierunku. A co z mediami w Danii? Widać zainteresowanie żużlem, czy tylko okazjonalnie ukazują się artykuły na ten temat? - To tak, jak w każdym sporcie. Musisz mieć mistrza świata. My go od wielu lat nie mieliśmy. Ostatnim był Nicki Pedersen. W 2019 roku, gdy do końca walczyłem o mistrzostwa, media się tym interesowały. Później stracili zainteresowanie i wolą piłkę nożną oraz inne sporty.