Finansowo Apator Toruń jest poukładany, jak należy. Wypłaty są duże, regularne, czyli wszystko tak, jak być powinno. W sporcie trzeba jednak czegoś więcej niż pieniędzy. W sporcie to nie działa tak, że dajesz komuś pieniądze i reszta cię nie obchodzi. A mam wrażenie, że tak jest w Apatorze. Zresztą z kilkoma byłymi pracownikami zamieniłem słowo i wręcz mam przekonanie graniczące z pewnością, że tak właśnie jest. Zatem przychodzi taki Patryk Dudek, dostaje milion lub więcej za podpis i rola klubu, zdaniem jego decydentów, się kończy. A to, że Dudek jest w kryzysie, że trzeba mu pomóc, pogłaskać, czy nawet przytulić, to już raczej nikomu nie przychodzi do głowy. Zresztą nie mówię, że trzeba aż tak. Może inaczej. Trzeba mieć jednak jakiś schemat rozwiązywania problemów, jakiś pomysł na to, co robić, kiedy z zawodnikiem jest źle. Może powiedziałbym, że Dudek sam sobie winny, gdyby nie tych kilku innych zawodników, którzy do Apatora przychodzili jako dobrzy zawodnicy, a odchodzili obici i sponiewierani. Wynik na pewno przestał się u nich zgadzać. Byli i tacy, którym to pasowało, ale większość była niezadowolona. To nie przypadek, że o Apatorze mówi się jako o klubie, w którym trudno się rozwinąć, wypłynąć na szerokie wody. Juniorów, których zgubiła jazda w Toruniu, trudno zliczyć. Seniorów, którzy na tym ucierpieli, też jest coraz więcej. Dudek najpewniej wyjdzie z kryzysu dzięki pomocy bliskich i rodziny. Jakoś to ogarnie, poukłada sobie w głowie i za tydzień, dwa, a może za miesiąc będzie jeździł dobrze. Zrobi to jednak sam, bo klub mu raczej w tym nie pomoże. To pytanie muszą sobie zadać władze Apatora Myślę, że władze Apatora powinny sobie zadać pytanie, co jest nie tak z ich klubem? Bo kolejni zawodnicy z topu nie jadą, bo kolejny menadżer się nie sprawdza. Kiedyś po zwolnieniu Jacka Frątczaka myślałem, że to on był słaby, nie poradził sobie. W jego ślady poszli już jednak także Tomasz Bajerski i Krzysztof Gałandziuk, a Sawina jest o krok. A to przecież niemożliwe, żeby oni wszyscy byli słabi. O Dudku też bym nie pisał, gdyby wcześniej lotów w Toruniu nie obniżyli Martin Vaculik czy Grigorij Łaguta. A taki Niels Kristian Iversen to się tam skończył, choć wcześniej fruwał na gorzowskim torze. I tak szczerze, to jakbym był na miejscu Dudka, to ja bym do tej Stali uciekał. Ofertę ma, więc nawet nie musiałby specjalnie o nic zabiegać. Tam pewnie jakoś by się jego kłopotami przejęli i zatroszczyli. W sporcie nie można bowiem nikogo zostawić samego z jego problemami. Nawet, jak mu się zapłaci milion za podpis.