Podopieczni Rafała Dobruckiego przystępowali do turnieju jako murowani faworyci do złota. Poza nimi tylko Brytyjczycy wystawili w składzie aż trzech uczestników elitarnego cyklu Grand Prix. Środową wpadkę i awans do finału dopiero po biegu barażowym cały kraj uznał zgodnie jako wypadek przy pracy. W sobotę szybko okazało się niestety, że do najlepszych na serio nam daleko. Zawodnika ze ścisłego światowego topu przypominał tylko Bartosz Zmarzlik. O formie Macieja Janowskiego oraz Patryka Dudka lepiej się nie rozpisywać, bo obaj zdobyli łącznie 14 punktów mniej od ciągnącego reprezentację za uszy obecnego jeszcze zawodnika Moje Bermudy Stali Gorzów. Biało-czerwoni na przemoczonym torze w Vojens prezentowali się tak słabo, iż do końca drżeli o choćby awans do biegu barażowego. Summa summarum nie udała im się nawet ta sztuka. Orły w klasyfikacji generalnej wyprzedzili tylko kiepsko spisującą się Finlandię. Co warto zaznaczyć Finlandię bez kontuzjowanego Timiego Salonena, który wycofał się z zawodów po upadku w swoim pierwszym starcie. Powodów do radości nie mieli także miejscowi sympatycy czarnego sportu. Mikkel Michelsen wraz z Leonem Madsenem głupio tracili pojedyncze "oczka" przez co musieli przełknąć gorycz porażki i pomimo ogromnego wsparcia nie załapali się do najlepszej czwórki. Polscy kibice widząc dramatycznie jeżdżących rodaków, momentalnie znaleźli jednak swoich nowych ulubieńców. Ich serca zdecydowanie podbili Czesi, którzy nie zadowolili się tylko samym awansem do finałowych zmagań. Ba, niewiele brakowało i znaleźliby się w strefie medalowej. Naszym południowym sąsiadom kiedy przyszło co do czego niestety zabrakło zimnej krwi i zakończyli oni zawody na piątej pozycji. O wiele lepsze humory panowały w obozie Brytyjczyków. Zaczęło się co prawda przykro, bo od straty Taia Woffindena, ale skończyło na zasłużonym awansie do wielkiego finału. Robert Lambert oraz Daniel Bewley spotkali się w nim z Australijczykami. Dłuższa przerwa nie podziałała chyba korzystnie na obrońców tytułu, ponieważ zeszłoroczni pogromcy Polaków polegli z zawodnikami w żółto-zielonych kevlarach. Żużlowcy z Antypodów po raz pierwszy w historii Speedway of Nations stanęli na najwyższym stopniu podium i zaliczyli fenomenalny finisz, gdyż wcześniej w równie dobrym stylu rozprawili się ze Szwedami w barażu. Polacy z opuszczonymi głowami wracają z kolei do domu z najgorszym rezultatem w całej historii nowoutworzonych zmagań. Na szczęście już za rok oficjalnie powraca pełnoprawny drużynowy puchar świata, w którym pokonanie biało-czerwonych będzie graniczyło z cudem. Choć z drugiej strony i w tym sezonie też mało kto spodziewał się braku medalu, a ostatecznie wyszło jak wyszło...