Abramczyk Polonia napotyka coraz to więcej przeszkód na swej drodze do awansu. Dziennikarze i eksperci coraz bardziej poważnie traktują Stelmet Falubaz Zielona Góra, któremu mało kto zarzuca dziś "ślizganie się na farcie po kolejne zwycięstwa psim swędem". Spadkowicza z PGE Ekstraligi określa się teraz mianem mądrze zbudowanej drużyny, która nawet przy chwilowej niedyspozycji któregoś z kluczowych zawodników i tak sięga po kolejne wygrane. Momentem przełomowym dla wizerunku zielonogórzan był bez dwóch zdań ich bezpośredni mecz z Polonią sprzed kilku tygodni. Jeśli w Bydgoszczy gospodarze odniosą pewne zwycięstwo i odbiorą Falubazowi punkt bonusowy, to znów przekonają opinię publiczną co do swojej siły? Zapewne tak, jednak w obecnych realiach nie jest to scenariusz zbyt prawdopodobny. Lista niedociągnięć w bydgoskiej drużynie jest dłuższa niż włosy Adama Skórnickiego w złotych czasach jego kariery - brak godnego partnera dla Wiktora Przyjemskiego w formacji młodzieżowej, gotująca się głowa Adriana Miedzińskiego, zupełnie pogubiony Oleg Michaiłow, niedociągający poziomem sportowym do rangi swego nazwiska Matej Zagar... Moglibyśmy wyliczać w nieskończoność. Najsłabszy punkt Polonii nie leży jednak w nazwisku żadnego z zawodników. Najwięcej nerwów kibicom psuje... tor przy Sportowej 2. Tamtejsza geometria cieszy się mianem legendarnej. Gościła najważniejsze imprezy i najlepszych zawodników. Niemal za każdym razem zapewnia widzom kapitalne emocje. Umożliwia wyprzedzanie zarówno przy samej bandzie, jak i poprzez przycinkę do krawężnika. Zdaniem zdecydowanej większości obserwatorów próżno w naszym kraju szukać toru mogącego pod tym kątem rywalizować z tym w Bydgoszczy. Skoro jest świetnie, to dlaczego jest tak źle? Stadion imienia Józefa Piłsudskiego stanowi dla zawodników Polonii cudowną willę, do której zostali wpuszczeni jako bezdomni zwiedzający. Gdyby nie kolory kasków, nic nie świadczyłoby o tym, że występują na nim w roli gospodarza. Ich główni rywale w walce o awans cieszą się w swych miastach ogromnym atutem własnego toru. Poloniści w Bydgoszczy sprawiają wrażenie pogubionych bardziej od zawodników gości. Oparcie tej tezy znajdziemy w nieomylnej matematyce. Wyszydzany nieco przez środowisko ROW Rybnik zdołał na wyjeździe zremisować z walczącą o awans Polonią. - Mają Lyagera i Zengotę, byłych Polonistów, to na pewno pomogło - starali się tłumaczyć klapę swych podopiecznych bydgoszczanie. Prezes Jerzy Kanclerz deklarował w Wirtualnej Polsce, że jego klub nie zamierza zmieniać niczego w przygotowaniu nawierzchni. Zdanie zmienił po porażce w Zielonej Górze. Później mówił już Gazecie Pomorskiej, że drużyna będzie próbować jak najszybciej wytworzyć sobie atut własnego toru. Póki co, ich starania spełzają na niczym. Najgorszy w lidze, targany wewnętrznymi problemami Aforti Start Gniezno przez cały mecz mocno zagrażał Polonii. Gwiazdy zaplecze PGE Ekstraligi były regularnie ośmieszane przez wracającego z emerytury Antonio Lindbaecka. Polonia musi czym prędzej wyciągnąć kolejne wnioski. Inaczej walkę o awans mogą przegrać na własnym podwórku. Skoro ligowi przeciętniacy potrafili radzić sobie przy Sportowej 2 tak dobrze, to co zrobią Falubaz i Cellfast Wilki?