Najlepszy zawodnik: Max Fricke. Udźwignął zejście na niższy poziom rozgrywkowy, a to - wbrew pozorom - wcale nie było tak oczywiste. Znamy przecież wielu uznanych żużlowców, którzy zlekceważyli swoje podejście do zaplecza i zostali brutalnie zweryfikowani. Australijczyk zaprzeczył jednak stereotypom dotyczącym swej nacji i wykazał się nie lada profesjonalizmem. Jedyny stały uczestnik cyklu Grand Prix w całej lidze - to brzmi dumnie i na pewno nie szyderczo. Żyto i Falubaz powinni byli rozejść się szybciej Ocena menedżera: Piotr Żyto, później Marek Mróz i Tomasz Szymankiewicz. Związek Piotra Żyty i Falubazu znalazł się w trudnym położeniu już rok wcześniej, kiedy zielonogórski klub spadł z PGE Ekstraligi. Później stopniowo wypalał się coraz bardziej. Wydaje się, że lepiej dla obu stron byłoby, gdyby rozeszły się one dużo wcześniej. Trudno powiedzieć cokolwiek o pracy sztabu szkoleniowego. Była ona po prostu poprawna. Wiadomo, czasem popełniane były błędy, ale krytykę za nie powinien zebrać raczej zarząd. Falubaz miał zbyt szeroką kadrę i trudno było sprawiedliwie obdzielać zawodników okazjami do startów. Boleśnie przekonał się o tym przede wszystkim Mateusz Tonder, który po meczu w Gdańsku dał temu wyraz w mediach społecznościowych. Mecz sezonu: półfinałowe zwycięstwo nad Polonią. To nie Falubaz był faworytem tego starcia. Z Orłem dobrze spisał się co prawda Piotr Protasiewicz, ale to bydgoszczanie mieli za sobą piorunującą rundę zasadniczą. Losy dwumeczu przesądziły się jednak już w pierwszym meczu. Zielonogórzanie wreszcie popisali się atutem własnego toru. Liderzy Gryfów - Kenneth Bjerre i Wiktor Przyjemski zupełnie nie mogli się na nim połapać. To prawdopodobnie jedyny moment tego sezonu, w którym Falubaz był Drużyną przez duże "D". Liczba sezonu: 2. Drugie miejsce jest dla nich jak cios w twarz. Właściwie to taka sama porażka jak zajęcie miejsca w dolnej części tabeli. Cel był jeden - awans. Na całe szczęście dla zielonogórzan, zarząd kolejny raz wykonał kawał kapitalnej roboty na rynku transferowym. Problem jest tylko jeden. Skoro skład wzmocnił się jeszcze bardziej, to porażka też będzie bardziej bolesna.