Środowisko żużlowe znalazło genialny sposób na dodatkową reklamę swoich sponsorów. Codziennością jest sprzedaż gadżetów z emblematami sponsorów poprzez strony internetowe żużlowców. Zyskują na tym sponsorzy, bo są widoczni wszędzie tam, gdzie kibice założą odzież z ich logo, a także sami żużlowcy, bo zarabiają na sprzedaży odzieży. Eksperci zbijają grubą kasę Eksperci występujący w telewizji także znaleźli sposób na "dorobienie" paru groszy przy okazji transmisji żużlowych. Nie dość, że płaci im telewizja, to jeszcze sprzedają miejsca reklamowe na koszulach, w których występują podczas nagrań. Jak udało nam się nieoficjalnie ustalić wartość koszuli byłego już eksperta Canal+, Mirosława Jabłońskiego to kwota 80 tysięcy złotych. Tyle należy wyłożyć, by na jego koszuli mieć wyłączność na jeden sezon. To całkiem sporo zważywszy na niski nakład pracy, ale też nic w tym dziwnego. Żużel oglądają setki tysięcy widzów w Polsce. Inni eksperci mają podobne stawki, ale trochę niższe, więc to cena rynkowa. Porównując wspomnianą kwotę do pracy na etacie, średnio Polacy zarabiają niewiele ponad 60 tysięcy złotych na rękę w ciągu roku. Eksperci są najlepiej widoczni podczas magazynów PGE Ekstraligi czy w programach takich, jak choćby Kolegium Żużlowe transmitowane na Youtube Canal+ Sport. Wówczas kamera skupiona jest na nich. Trzeba przyznać, że to sprytny sposób na dodatkowy zarobek i należy pochwalić ekspertów za obrotność. Z drugiej strony trudno wyobrazić sobie podobną sytuację choćby podczas meczów piłki nożnej. Telewizja chce to ukrócić Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że sytuacja z darmowymi reklamami na wizji może zostać ukrócona przez stacje telewizyjne. Dlaczego darmowymi? Bo Canal+ czy Eleven Sports nie dostają ani grosza za taką formę reklamy. Oficjalnie jeszcze takich sygnałów nie słychać, ale sytuacja jest dynamiczna i niewykluczone, że zmiany przyniesie już najbliższy sezon.