Miniony sezon był pierwszym, kiedy kluby nie musiały kombinować i obchodzić regulaminu finansowego. Żużlowcy w końcu mogli zarabiać w dozwolony sposób, jaki sobie wybrali podczas negocjacji kontraktu. Milionowe kary. Rewolucja była potrzebna Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów od dawna interesował się tym przypadkiem. W końcu postanowiono ukarać Ekstraligę Żużlową oraz Polski Związek Motorowy. Sprawa dotyczyła maksymalnych stawek, jakie zgodnie z przepisami kluby żużlowe mogły wypłacać zawodnikom. Wszyscy doskonale jednak wiemy, że reszta pieniędzy wypłacana była w ramach kontraktów sponsorskich. W 2023 roku w końcu nastąpiła rewolucja finansowa, według której prezesi mogą rozliczać się z zawodnikami na wszelakie sposoby. Zawodnicy wciąż są ostrożni - Klubowi na pewno jest łatwiej zaplanować budżet. Dziwiłem się, że komplikują sobie sytuację, bo w większości przypadków nikt się tych regulacji nie trzymał. To było utrudnienie dla klubów, które musiały obchodzić regulamin i kombinować. Były kłopoty w księgowości. Teraz jest zdecydowanie łatwiej - tłumaczy. Co ciekawe zawodnicy wciąż nie są do końca przekonani do zmian. Zdecydowana większość wciąż korzysta z ustalonych stawek za zdobyte punkty na torze. Oprócz tego otrzymują oczywiście pieniądze za podpis pod kontraktem. - Na razie nieduży procent zawodników korzysta z ryczałtu lub innej formy rozliczeń. Nie wiem z czego to wynika. Może się jeszcze nie przyzwyczaili lub nie są do końca świadomi, że mogą. Muszą się z tym oswoić. Niektórzy myślą, że może tak jest sprawiedliwiej, że nie wypada brać pieniędzy bez konkretów, jeśli chodzi o tor. Tych punktów czasami przywozi się mniej, niż wynegocjowało się stawki. Działa to też w drugą stronę, bo bywają przypadki, że zawodnik nieoczekiwanie eksplodował swoją formą. Potrzeba czasu, żeby coraz większa ilość zawodników wspólnie z klubami rozliczała się w inny sposób - kontynuuje szef stowarzyszenia Metanol. Tego się obawiają. Inni nie mają z tym problemu Jeśli większość zdecydowałaby się na zrezygnowanie z płacenia za zdobyte punkty, to kluby musiałyby jeszcze bardziej oszacować wartość danego zawodnika. Nie jest to jednak żadna nowość, jeśli chodzi o jakąkolwiek dyscyplinę sportu. Z tym problemem zmagają się praktycznie wszędzie. - Tak to już w sporcie jest. Barcelona podpisywała kontrakt kilkuletni z Robertem Lewandowskim, który był najlepszym piłkarzem na świecie. Dzisiaj wielu uważa, że zdecydowanie nim nie jest, a kontrakt i płatności obowiązują te, które ustalono wcześniej. W żużlu i tak odbywa się to krótkoterminowo, bo są to najczęściej roczne umowy i tego wielkiego ryzyka nie ma. To zawsze działa w dwie strony i trzeba to ryzyko podjąć - kończy.