Wiatr w oczy wieje Unii Tarnów, która z jednej strony walczy na polu sportowym w 2. Metalkas Ekstralidze, a z drugiej w klubowych gabinetach trwa walka o to, aby żużlowa spółka przetrwała. Niestety, ale kwestie finansowe nadal trapią beniaminka ligi. Były prezes Unii Tarnów grzmi. To nie wygląda dobrze O problemach klubu najlepiej świadczy fakt, że drużyna nadal nie jest kompletna, bo brakuje w niej zawodnika U-24. W takiej konfiguracji ciężko jest walczyć o ligowe punkty. Z drugiej strony co chwilę słyszy się o problemach finansowych. Raz po raz zawodnicy straszą, że za chwilę zwrócą się do centrali z wnioskiem o rozwiązanie kontraktów ze względu na opóźnienia w przelewach. - Zawodnicy nie są zintegrowani z klubem, nie są drużyną. To wszystko, co się dzieje wokół klubu jest dziełem przypadku - mówi strapiony tą sytuacją Zbigniew Rozkrut, były prezes tarnowskiej Unii. - Zespół ma potężną dziurę i mam tu na myśli pozycję U-24. Swoje robi także brak treningów i zamieszanie jeszcze przed startem ligi. Ciągle się słyszy o problemach finansowych. Najpierw nie było prądu i wody. Teraz jest problem z wynajęciem karetki pogotowania, za którą też trzeba zapłacić. To tylko przykłady, ale ma to wpływ na efekt końcowy, który widzimy na torze - zauważa nasz rozmówca. - Doceniam, że klub pozyskuje nowych sponsorów, ale zdaje się, że to mało. Klub jako organizacja nie działa we właściwy sposób. Mam też obawy, kto to dalej pociągnie. Czy prezes, albo ktoś z rady nadzorczej będzie miał ku temu determinację. Przypomnę tylko, że Unia jak dotąd przegrała dwa mecze, a wszyscy liczą na poprawę w spotkaniach na własnym torze. Nie spodziewałbym się jednak tutaj jakiegoś przełomu. A jak nie będzie wyników, to za chwilę odwrócą się też kibice, co będzie widać po frekwencji - dodaje. Słodko-gorzkie derby ze Stalą Rzeszów Wszystko wskazuje na to, że to nie koniec problemów Unii, bo żeby tego było mało w środę podczas meczu ligi duńskiej upadek zanotował Timo Lahti. Pierwsze diagnozy mówią o urazie barku. Niewiele wskazuje na to, aby lider tarnowskiej drużyny był w stanie wziąć udział w czwartkowym meczu. To może oznaczać mniej więcej tyle, że szykować będzie się jednostronny pojedynek, bo gospodarzom trudno będzie nawiązać równorzędną walkę mając aż dwie wyrwy w składzie. Chyba, że nad losem beniaminka zlituje się pogoda. Od środowego wieczora do godzin przedpołudniowych w czwartek ma padać. Na torze rozłożona jest jednak plandeka, a - zgodnie z prognozami - na kilka godzin przed meczem ma się rozpogodzić.