PGE Ekstraliga jeszcze nie ruszyła, a kibice z Torunia już mają powody do obaw. Cztery poważne kraksy zanotował lider Apatora, Emil Sajfutdinow. Rosjanin z polskim paszportem nadal odczuwa skutki tych upadków. Rany na ciele nie pozwalały mu na skuteczną jazdę. Szokujące słowa menadżera. "Nie potrafił utrzymać motocykla" Wszystko zaczęło się od spotkania w Ipswich, gdzie brązowy medalista mistrzostw świata brał udział w dwóch groźnych wypadkach. Następnie poprawił je w Łodzi, gdzie rozgrywano Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi. Tam także dwukrotnie zapoznał się z nawierzchnią. Zareagować musiał menadżer toruńskiej ekipy. - W ostatnich zawodach nawet motocykla nie potrafił utrzymać - mówi Piotr Baron w rozmowie z Interią. Dwa dni po turnieju w Łodzi Emil został odstawiony na bok po dwóch biegach w Poznaniu podczas MPPK. - Teraz przymusowo odpoczywa - dodaje. Trwa walka z czasem, bo już w niedzielę torunianie wybierają się do Gorzowa na pierwsze tegoroczne spotkanie w PGE Ekstralidze. W tym sporcie to norma. W grę wchodzą miliony złotych Kibiców już to nie dziwi, że żużlowcy jak prawdziwi gladiatorzy wsiadają na motocykl pomimo niedoleczonych urazów. Stało się to normą, a eksperci biją na alarm i mówią, że to igranie z losem. Ekstraliga jednak nie wybacza błędów, a linia między sukcesem a porażką jest bardzo cienka. Zawodnicy mają także do zgarnięcia ogromne pieniądze. Po to inwestują setki tysięcy, a czasami nawet ponad milion złotych, aby w sezonie być jak najlepszym i finansowo wyjść na plus. W Toruniu pokierowali się jednak zdrowym rozsądkiem. Chcą oglądać swoją gwiazdę w jak najlepszej możliwej dyspozycji.