Praca fotografa żużlowego niestety narażona jest na bezpośredni kontakt z motocyklem po upadkach. Zawodnicy często ratując się, puszczają maszynę która potrafi totalnie bezwładnie polecieć. Mimo sporego zagrożenia, takie sytuacje są jednak rzadkością. Wczoraj w Edynburgu niemniej zdarzył się innego rodzaju okropny wypadek, którego ofiarą jest właśnie fotograf. Doszło do splotu fatalnych okoliczności. Craig Cook uderzył w bandę, a jego motocykl w słup, który z kolei przewrócił się na stojącego w pobliżu fotografa. Publiczność zamarła, w absolutnym szoku bym też sam zawodnik, który według relacji świadków miał krzyczeć z przerażenia. Zawody przerwano, na stadionie wylądował helikopter. Na ten moment nie wiemy, jaki dokładnie jest stan zdrowia poszkodowanego fotografa. Są w szoku. Proszą, by nie pytać o film Do sprawy odniosła się już brytyjska federacja, która wystosowała oświadczenie. Napisano w nim, że prosi się o niepublikowanie filmów z tego wydarzenia. Dodano też, że kibice mają nie pytać o takowe nagranie. Widać, że ten dramat mocno wszystkich dotknął. Wypadki na torze są w żużlu rzeczą powszechną, ale gdy zamieszana jest w to osoba postronna, zawsze wywołuje to przerażenie. Pozostaje trzymać kciuki za zdrowie fotografa. Przypomnijmy, że po kilku sytuacjach w których motocykl z pełnym impetem wleciał na murawę, władze polskiego żużla podjęły całkowicie słuszną decyzję o tym, by podprowadzające nie siedziały już w tym miejscu podczas biegów. Często są one odwrócone tyłem, nieświadome zagrożenia. A jakie zagrożenie niesie pędzący 100 km/h motocykl, nikomu tłumaczyć nie trzeba. Człowiek w takim starciu jest na straconej pozycji.