Maksym Drabik po rocznym zawieszeniu wrócił i nie mógł się opędzić od ofert. Na ostatniej prostej zostały dwa kluby: Motor Lublin i eWinner Apator Toruń. Z obu zawodnik dostał porównywalne po względem finansowym oferty na poziomie: 600 tysięcy złotych za podpis i 7 tysięcy za punkt. Prezes Motoru Lublin zrobił na Drabiku dobre wrażenie W Toruniu mówią, że Drabik wybrał Motor, bo tak podpowiedziało mu serce. Zwyczajnie czuł, że w tym klubie będzie się dobrze czuł. Jakub Kępa, prezes Motoru musiał zrobić na Drabiku dobre wrażenie. Zapytaliśmy zawodników, którzy negocjowali z Kępą wcześniej, jak to było w ich przypadku. Usłyszeliśmy, że prezes przy pierwszym kontakcie jawił się jako osoba mająca łatwość w rozwiązywaniu problemów. Trafiało też do nich, gdy mówił, że u niego słowo jest droższe od pieniędzy. Kasa w Motorze też się zgadza Poza wszystkim każdy zawodnik robi przed rozpoczęciem rozmów wywiad w środowisku i pyta, jak to jest z płatnościami w Motorze. W odpowiedzi słyszy, że jeśli chodzi o kasę, to nie ma żadnych problemów. Nie znaczy to, że w Apatorze są. Jeśli jednak Drabik miał dwa wiarygodne kluby, to postawił na ten, w którym, w jego mniemaniu, będzie się lepiej czuł. Jak to powiedzieli w Toruniu: wybrał, co podpowiedziało mu serce. A kontrakt w Motorze będzie miał bardzo dobry. Przy 200 punktach zarobi 2 miliony złotych. To możliwe, bo Drabik z pewnością nie zapomniał, jak się jeździ. Za rok ma być też więcej spotkań, bo play-off będzie dla sześciu drużyn. Przy 20 meczach Drabik potrzebuje średnio 10 "oczek" na mecz.