Polacy, po dramatycznym półfinale, zajęli drugie miejsce w Gnieźnie, za Szwedami, którzy dzięki zwycięstwu zapewnili sobie prawo startu w finale. "Biało-czerwoni" cały turniej musieli jednak obywać się bez jednego zawodnika, gdyż w swoim pierwszym starcie Jarosław Hampel upadł i złamał nogę. Mimo wszystko do wygrania zabrakło im szczęścia (defekt Bartosza Zmarzlika na prowadzeniu) i tylko czterech punktów. Kontuzjowanego Hampela w Vojens zastąpił Krzysztof Buczkowski, oprócz niego wystąpili też: Zmarzlik, Maciej Janowski i Przemysław Pawlicki. Rosjanie, którzy zostali bez braci Łagutów (Artioma i Grigorija), zaprezentowali się w trzyosobowym składzie. "Biało-czerwoni" po pierwszej serii prowadzili z 10 punktami. Od zwycięstwa zaczął Tai Woffinden, który był szybszy od naszego kapitana Janowskiego, ale potem swój bieg wygrał Pawlicki, wyprzedziwszy indywidualnego mistrza świata Grega Hancocka. Następnie dość nieoczekiwanie Zmarzlik przyjechał za Robertem Lambertem, ale za to wszystkich zachwycił Buczkowki, który cały czwarty wyścig jechał drugi, by na ostatniej prostej atakiem po zewnętrznej wyprzedzić na linii mety prowadzącego Chrisa Harrisa. Piąty bieg musiał zostać powtórzony po upadku Renata Gafurowa. Rosjanin został wykluczony, a pewnie start i cały bieg wygrał Pawlicki. W następnym, trzyosobowym biegu, Janowski wyprzedził Hancocka i Lamberta, i Polacy zwiększyli prowadzenie nad Wielką Brytanią do czterech punktów. W siódmym już na pierwszym łuku doszło do kontaktu pomiędzy Danielem Kingiem oraz Buczkowskim, który wylądował na bandzie. Polakowi nic się nie stało, samodzielnie zszedł do parku maszyn, a bieg został powtórzony w pełnym składzie. W powtórce lepiej wystartował King rozpędzając się po zewnętrznej, jednak Buczkowski na wyjściu z pierwszego łuku zszedł do krawężnika, objął prowadzenie, którego nie oddał do końca. Ósmy bieg wygrał Woffinden, a Zmarzlik przyjechał dopiero na trzecim miejscu, przegrywając jeszcze z Witalijem Biełousowem. Polak, który startował z czwartego pola, został zamknięty na starcie i mimo pogoni nie dał rady wyprzedzić Rosjanina. Zmarzlik zrehabilitował się już w następnym biegu, który wygrał startując z pierwszego pola. Żużlowiec Stali Gorzów wyprzedził Kinga, a kolejne miejsca zajęli Hancock i Biełousow. Zespoły amerykański i rosyjski skorzystały z dżokera (liczba punktów zdobytych przez zawodnika liczy się podwójnie), ale nie był to strzał w dziesiątkę. Straty zmniejszył Woffinden, przyjechawszy przed Buczkowskim, ale w 11. biegu Harris był dopiero czwarty, zwyciężył Janowski, i Polacy już mieli sześć "oczek" przewagi nad Brytyjczykami. Ci w następnym biegu skorzystali więc z dżokera. Był nim Woffinden, który startował z pierwszego pola, nie dając rywalom żadnych szans. Pawlicki przegrywał na trasie jeszcze z Andriejem Kudriaszowem, zaatakował go na początku ostatniego okrążenia, między zawodnikami doszło do kontaktu, Rosjanin stracił równowagę, ale utrzymał się na motocyklu, z czego skorzystał Polak, wyprzedzając go i kończąc na drugim miejscu. Radość Przemka trwała jednak bardzo krótko, bo za chwilę został wykluczony przez sędziego za zbyt niebezpieczną jazdę. Komentujący to zdarzenie w stacji nc+ selekcjoner "Biało-czerwonych" Marek Cieślak nie mógł jednak zrozumieć, dlaczego Pawlickiego spotkała tak surowa kara, według niego wystarczyłoby upomnienie. W 13. biegu Zmarzlika (drugi) i Harrisa (trzeci) pogodził Hancock. Było to pierwsze indywidualne zwycięstwo mistrza świata w czwartkowych zawodach. Kolejny bieg wygrał Lambert, a Buczkowski stoczył niesamowitą walkę z Biełousowem o drugie miejsce. Polak wyprzedził Rosjanina dopiero na linii mety! Chwilę później następne zwycięstwo odniósł Woffinden, wyprzedzając Pawlickiego, i Brytyjczycy wrócili na prowadzenie pierwszy raz od pierwszego biegu. Nie cieszyli się nim jednak długo. 16. bieg wygrał Janowski, a King, który starał się gonić jadącego na drugim miejscu Gafurowa, w pewnym momencie popełnił błąd, spadając za Gina Manzaresa, by przyjechać na samym końcu. Do biegów nominowanych "Biało-czerwoni" przystąpili więc z dwupunktową przewagą nad żużlowcami z Wysp. Po 17. biegu zwiększyli ją o kolejne dwa. Pawlicki, który przegrał start z czwartego pola, wspaniałą "przycinką" do krawężnika wyszedł na prowadzenie, nie oddając go do mety. Drugi przyjechał Hancock, a dopiero na trzeciej pozycji ukończył Lambert. Potem swoje szóste zwycięstwo w czwartek odniósł Woffinden, ale drugi był Zmarzlik. Polacy awans przypieczętowali w 19. biegu. Wygrał go prowadząc od startu do mety Buczkowski, Harris najpierw jechał nawet na ostatnim miejscu, przedarł się na drugie, które nic Brytyjczykom jednak nie dawało, ponieważ oznaczało, że przed ostatnim biegiem tracą do lidera już cztery punkty. W 20. biegu pewnie zwyciężył Janowski, wyprzedzając Kinga i Maksa Rumla. Rywalami Polaków w finale 13 czerwca w Vojens będą Duńczycy (jako gospodarze) oraz zwycięzcy turniejów półfinałowych - Szwedzi i Australijczycy. Tego dnia Polacy powalczą o swój siódmy w historii triumf w Drużynowym Pucharze Świata. Na najwyższym stopniu podium stawali w latach 2005, 2007, 2009-11 i 2013. W 2001, 2008 i 2014 roku wywalczyli srebrny medal. Baraż Drużynowego Pucharu Świata: 1. Polska 48 punktów (Maciej Janowski 14, Krzysztof Buczkowski 13, Przemysław Pawlicki 11, Bartosz Zmarzlik 10) 2. Wielka Brytania 43 (Tai Woffinden 21 (sześć startów), Robert Lambert 8, Daniel King 7, Chris Harris 7) 3. USA 22 (Greg Hancock 12 (sześć startów), Ryan Fisher 5, Gino Manzares 3, Max Ruml 2) 4. Rosja 11 (Witalij Biełousow 5, Andriej Kudriaszow 4, Renat Gafurow 2)