Niebywały chaos panował w szeregach Stelmet Falubazu podczas ubiegłorocznego okienka transferowego. Zawodnicy przychodzili, odchodzili i tak w kółko. Sztab miał tyle różnych koncepcji składu i finalnie uznał, że wybrał tę najbardziej właściwą. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Fatalna statystyka, Falubaz obnażony Do tej pory zawodnicy formacji U24 klubu z Zielonej Góry zdobyli łącznie pięć punktów. Na to wszystko składają się cztery punkty Jonasa Knudsena, punkt Michała Curzytka i w zasadzie to tyle, bo Mitchell McDiarmid nie przywiózł żadnej zdobyczy do mety. Nic w tym dziwnego, że to właśnie ten zespół jest ostatni w tabeli. Działacze 7-krotnych mistrzów Polski uwierzyli, że Curzytek jest w stanie być co najmniej tak samo skuteczny, jak w zeszłym roku Kvech. Ponadto pasowałby do układu, gdyby w drużynie został tylko Jarosław Hampel, jeśli chodzi o reprezentantów Polski. Wówczas limit biało-czerwonych byłby wypełniony. Natomiast już od pierwszych treningów i sparingów było wiadomo, że ten scenariusz jest nierealny. Transfer wypalił, nieoczekiwany wystrzał formy Kvecha W międzyczasie Kvech przeniósł się do Torunia, gdzie nieoczekiwanie stał się kluczową postacią. Gdyby nie spektakularny występ Czecha w Gorzowie, podopieczni Piotra Barona wyjechaliby stamtąd bez żadnych punktów. Teraz ma średnią 1,82 pkt/bieg, o której jeszcze niedawno mógł tylko pomarzyć. Źle to wróży przed niedzielnym starciem. Kvech może posłużyć się znajomością zielonogórskiego toru i przy sprzyjającym układzie par bezwzględnie wykorzystać słabe strony swojego byłego klubu. Falubaz jest pod ścianą i liczy na pierwsze zwycięstwo. Torunianie jednak nigdzie dotąd nie przegrali. Nawet w przypadku gorszej postawy lub absencji poobijanego Mikkela Michelsena będą niezwykle silni. W tej sytuacji od Kvecha będzie wiele zależeć.