Nie ma w Polsce drugiej dyscypliny, w której ogłoszenie terminarza budziłoby takie ogromne emocje i tak mocno elektryzowało środowisko. No, bo jak powszechnie wiadomo, stara żużlowa prawda brzmi, że dobry układ meczów w pierwszych kolejkach ma kolosalne znaczenie dla dalszych losów danej drużyny. Żużel zamiast polityki przy świątecznym stole Oficjalnie pod tą jakże odważną tezą mało który działacz się podpisze, ale jeśli dla odmiany prezesi i trenerzy, powtarzają co roku na forum publicznym niczym zacięte płyty, że dla nich rozkład jazdy nie gra roli, bo z każdym trzeba jechać, to kłamią w żywe oczy. Pytaliśmy amerykańskich specjalistów i jest to ponoć udowodnione naukowo. Gdy czytam pierwsze komentarze po opublikowaniu harmonogramu w PGE Ekstralidze, to łatwo o konkluzję, że największego kopniaka od pracujących nad terminarzem dostały ekipy z Gorzowa i Grudziądza. Stal, to chyba nawet z (e)buta, jak przystało na nazwę nowego sponsora tytularnego. Ja nie będę brał do ręki kalkulatora, nie będę rozpisywał scenariuszy, nie będę wchodził w polemikę z ekspertami. Niech w jasnowidzów Jackowskich bawią się inni. Ucieknę się za to do kolejnego wspaniałego żużlowego przysłowia, że wszystko jak zwykle zweryfikuje tor. Następne żużlowe porzekadło mówi: pokaż mi swoje cztery kolejki, a powiem ci jaki będziesz miał sezon. To jest taki wyznacznik formy i realna próba, z której można wyciągać wnioski. Podejście do sprawy akurat w ten sposób jest zdecydowanie bezpieczniejsze niż wróżenie z fusów. Na koniec, trochę z przymrużeniem oka, może takie tradycyjne ujawnianie kalendarza tydzień przed świętami Bożego Narodzenia okaże się strzałem w dziesiątkę z innego powodu. Super by było gdyby dzięki temu zabiegowi, przy wigilijnym stole, w paru domach żarliwe dyskusje i kłótnie na tematy polityczne zastąpiły bardziej "lajtowe" terminarzowe docinki.