Prezes Krono-Plast Włókniarza Częstochowa Michał Świącik z zatrudnieniem Janusza Ślączki wiązał wielkie nadzieje. Myślał, że zatrudnia trenera mającego dobry kontakt z drużyną, który w trakcie meczu dałby się za ten zespół pokroić. Zmarzlik zapłacił straszliwą cenę za wygraną. Te obrazki mrożą krew w żyłach Ślączka nie panował nad drużyną Ślączka bardzo szybko sprowadził Świącika na ziemię. Ten, podobnie jak w GKM-ie, zaczął podejmować dziwne taktyczne decyzje (nietrafione zmiany lub ich brak). Na dokładkę nie panował nad zespołem. Przed sezonem Maksym Drabik nie chciał pojechać na zgrupowanie i nie pojechał. Już to pokazało, że trener nie rządzi w szatni. Potem było już tylko gorzej. Gwiazdy wodziły Ślączkę za nos, ale i też kłóciły się między sobą, a nawet brały za łby w trakcie spotkań. Cała Polska widziała awanturę teamu Mikkela Michelsena z Leonem Madsenem. W Częstochowie mają też Ślączce za złe to, że przyłożył rękę do rozłożenia na łopatki Maksym Drabika. Mający dobre kontakty na Węgrzech Ślączka załatwił Drabikowi silniki od Luigiego Baratha. W przeszłości był on mechanikiem Nickiego Pedersena, ale na rynku żużlowych tunerów jest postacią anonimową. No i cudów nie zdziałał. Drabik na silnikach Baratha tylko jeszcze bardziej się pogrążył. Dziś żałują, że nie zrobili tego, co prezes ROW-u Rybnik Kiedyś chrapkę na zatrudnienie Ślączki miał INNPRO ROW Rybnik. Prezes Krzysztof Mrozek zaprosił go na jedną, drugą, trzecią rozmowę. Potem opowiadał, że Ślączka przy bliższym poznaniu tracił, a on z każdą kolejną turą rozmów tracił chęć na jego zatrudnienie. Dziś we Włókniarzu żałują, że nie zrobili tego samego, że przed podpisaniem kontraktu nie poznali bliżej Ślączki. Problem polega na tym, że trener dostał zespół zbudowany za 14 milionów złotych (łączna wartość kontraktów) i miał walczyć o medale, a omal nie spadł z PGE Ekstraligi. W częstochowskim klubie mówią teraz, że zajmował się głupotami, zamiast poświęcić się na 100 procent drużynie. Ślączka już dzwoni po klubach, a Włókniarz szuka innego Ślączka chyba czuje, że jego dni we Włókniarzu są policzone i już wydzwania po klubach i szuka roboty. Jego kontrakt w Częstochowie wygasa 30 października i według naszych informacji nie zostanie przedłużony. Wciąż jednak nie wiadomo, kto przyjdzie w zamian. Na razie prezes Świącik namawia Marka Cieślaka. Legendarny trener jest proszony o przyjęcie posady doradcy z szerokimi uprawnieniami. Być może na to pójdzie, ale i tak będzie potrzebny ktoś, kto będzie z drużyną na co dzień. Włókniarz już sonduje rynek. Niewykluczone, że pod Jasną Górą zdecydują się na Mariusza Staszewskiego, który w lipcu złożył wypowiedzenie w Arged Malesie Ostrów. Na razie o innych opcjach nie słychać.