Cykl Grand Prix jak dożynki w Pcimiu W jednej z najlepszych polskich komedii w dziejach kinematografii "Pieniądze to nie wszystko" pada zdanie, że pieniądze to nie wszystko, ale wszystko bez pieniędzy, to ch.. Francois Ribeiro - szef Discovery Events, organizatora zawodów Grand Prix miał kasy jak lodu i też ch.., właśnie stracił robotę. Zamiast odświeżyć skostniały cykl, dać mu nowe życie, zatrzymał go w rozwoju i wręcz zaczął degradować do poziomu dożynek w Pcimiu. Dostał w prezencie kurę znoszącą złote jaja, a i tak ją oskubał z piór. Decyzja o wyrzuceniu Ribeiro zapadła nagle i była zaskoczeniem nawet dla prominentnych działaczy FIM, którzy siłą rzeczy musieli współpracować z Francuzem. Nikt jednak z tego powodu nie rozpaczał. Wszystkim spadł kamień z serca, że era złotoustego Francuza bezpowrotnie mija. Nie znajdziemy bowiem osoby, która choćby się bardzo starała, zapamięta kadencję Ribeiro z czegoś konkretnego, pozytywnego dla speedway’a. Od jednego z prezesów usłyszałem tylko, że cykl miał ładne opakowanie, ale już cała zawartość pudełka okazała się niesmaczna, czyli generalnie do kitu. To aluzja do torów i nudnych jak falki z olejem turniejów. Pryncypałowie Ribeiro woleli dmuchać na zimne i pozbyć się Francuza zanim obudzą się z ręką w nocniku. Wygląda na to, że ugięli się pod naciskami opinii publicznej i ludzi mocno zakorzenionych w żużlu, którzy w dobrej wierze kopali dołki pod monsieur Francois. Francja elegancja pana Ribeiro Tajemnicą poliszynela jest, że buta panu Francois wychodziła uszami, a facet zaszedł na skórę sporej rzeszy osób, która miała go już po dziurki w nosie. Od dawna krążyła fama, że Ribeiro poza efektowną, brązową opalenizną, schludnie wyprasowaną koszulą i znakomitą znajomością Painta nie ma koncepcji pokierowania produktem, który wpadł mu w ręce. Wystawał mu za to opasły wąż z kieszeni. Ribeiro podpadł też kibicom. Ci żądali wyjścia poza Europę, ekspansji na wielkie areny, ataku na stolice, a w zamian otrzymywali odgrzewane kotlety, medialną papkę i kolejne część baśni z mchu i paproci, na zasadzie bądźcie cierpliwi, a będzie wam dane. Światowy żużel i cykl Grand Prix nie potrzebuje bajkopisarza, ale sprawnego i obrotnego menedżera. Podobno Discovery przymierza na schedę po Ribeiro, Priyankę Dogra. No i dobra, kobiety łagodzą ponoć obyczaje. Pani Priynka nie wypadła sroce spod ogona, piastuje poważne stanowisko w Warner Bros, które jest częścią Discovery. Jest tam prezesem i dyrektorem zarządzającym. Nowy szef będzie w tej uprzywilejowanej sytuacji, że poprzeczka po Francuzie nie wisi za wysoko. Teraz chodzi o to, żeby nie rzucać słów na wiatr, ale działać sobie po cichu i podreperować PR Speedway Grand Prix, który pod rządami Ribeiro bardzo podupadł. Dla mnie następcą Ribeiro może być nawet krasnoludek średnio znający się na żużlu, byleby trzymał głowę na karku, umiał słuchać i otoczył się zaufanymi ludźmi, którzy zjedli na zęby dyscyplinie. Kwestia odpowiedniego poprowadzenia za rękę, skręcenia we właściwą uliczkę.