Kamil Brzozowski. "Ulubiony żużlowiec twojego ulubionego żużlowca", tak żartobliwie go określano. Rzeczywiście, koledzy z toru zawsze darzyli go sporą sympatią. Kapitan i lider Polonii w sezonie 2019. Sympatycy czarnego sportu najbardziej wspominają go jednak z występów dla toruńskiego Unibaxu w 2013 roku. Do dziś jest on zresztą przytaczany przez przeciwników KSM-u jako przykład słabego zawodnika, który może liczyć na kontrakt w Ekstralidze, jeśli tylko ten przepis znów zacznie obowiązywać. Sam Brzozowski niewiele robi sobie z takiej łatki i mimo zakończonej kariery zawodniczej dalej rozwija się w świecie czarnego sportu. Pracuje jako trener młodzieży w Arged Malesie Ostrów Wielkopolski. Grajczonek wolał kopać złoto Josh Grajczonek. Australijski luz, polski paszport. Choć do drużyny dołączył w ostatniej chwili przed startem sezonu - wcześniej miał kontrakt ze Stalą Rzeszów, która upadła zimą - to na torze w Bydgoszczy radził sobie iście fenomenalnie. Niekiedy szorował tylnym kołem po płocie niczym młodzi Gollob i Sajfutdinow. Był dobrym duchem zespołu. Jędrzejewski przyznawał później, że pomiędzy dwoma finałowymi meczami Grajczonek częstował kolegów whisky z colą, by poprawić ich morale. Po awansie chciano, by został w klubie na dłużej. Niestety, wybuchła pandemia COVID-19, która skłoniła go do rezygnacji z żużla i podjęcia pracy w jednej z australijskich kopalni złota. Jędrzejewski stracił palec Marcin Jędrzejewski. Żartobliwy, uśmiechnięty, swój chłop. Dla bydgoszczan swój tym bardziej, że urodzony w Tucholi, a wychowany właśnie w Polonii. Do zespołu dołączył podczas sezonu, na zasadzie wypożyczenia z Orła Łódź. Jego transfer dogrywał sam Zbigniew Boniek, gorący kibic Polonii, który osobiście dzwonił w tej sprawie do Witolda Skrzydlewskiego. Na żużlu jeździ do dziś, reprezentuje drużynę z Piły. Podczas zeszłorocznego spotkania z Kolejarzem Opole stracił palec u lewej nogi. Matic Ivacic. Słoweniec wyciągnięty na rewanż z fabryki okien w Krsku. Zastąpił Renego Bacha, na którego Kanclerz był wściekły po meczu w Poznaniu. Przez tydzień codziennie trenował przy Sportowej 2, motocykle ustawiał mu sam Jacek Gollob, a w niedzielę odjechał zawody życia. To dzięki niemu Polonia odbiła się od dna. W Bydgoszczy traktowano go jak bohatera. Od razu pojawiło się przy nim spore grono sponsorów i działaczy. Chciano zrobić z niego gwiazdę zaplecza, ale on kilka tygodni później przeżył potworny karambol w Pardubicach. Nigdy później nie dorównał dyspozycji ze swojego najlepszego spotkania. Polonii pomógł Falubaz Tomasz Orwat. Ostatni przed Wiktorem Przyjemskim sensowny wychowanek Polonii Bydgoszcz. Wówczas jeszcze wielu widziało w nim materiał na naprawdę klasowego żużlowca. Gwiazdą może i nigdy nie został, ale wciąż jeszcze jeździ. W przyszłym roku będzie reprezentował Metalika Recykling Kolejarz Rawicz. Mateusz Tonder. Do Polonii trafił jako gość z ekstraligowego Falubazu. Wszystko dzięki temu, że ówczesny sponsor zielonogórzan, Stanisław Pieńkowski, okazał się współlokatorem prezesa Jerzego Kanclerza z czasów szkoły średniej i internatu. Jego ściągnięcie pozwoliło bydgoszczanom porzucić eksperymenty składowe z Jagłą i Studzińskim, więc okazał się ważniejszy niż mogłoby się wydawać. Czytaj także: Mają na ławce mistrza świata. Przeżył śmierć matki