To już duży postęp w porównaniu z wieloma wcześniejszymi wypowiedziami Frątczaka dotyczącymi jego ewentualnego powrotu. Rok temu w szczerym wywiadzie opowiedział nam o tym, jak bardzo praca w żużlu była dla niego wyczerpująca i odbiła się na jego zdrowiu fizycznym i psychicznym. W trakcie dłuższej przerwy (rozstał się z Apatorem Toruń na początku czerwca 2019 roku) spojrzał na żużel z innej perspektywy. Może to mu pomóc, jeśli postanowi ponownie zaangażować się w jeden z projektów. Frątczak odbiera telefony od działaczy Dłuższy rozbrat od pracy w parku maszyn wynika tylko z tego, że Frątczak chciał opanować sytuację zdrowotną, był też pochłonięty innymi obowiązkami. Co ciekawe, dostał nawet od żony szlaban na żużel. Teraz, kiedy ze zdrowiem jest wszystko w porządku, odbiera telefony od żużlowych działaczy. Najgłośniej mówiło się o rozmowach z Michałem Swiącikiem, prezesem ekstraligowego Włókniarza, który mocno przemeblował sztab szkoleniowy. Temat z przejęciem czwartego zespołu zeszłorocznej PGE Ekstraligi jednak już upadł. W klubie jest nowy trener Janusz Ślączka, jest też nowy dyrektor sportowy Piotr Mikołajczak. Juniorami od paru miesięcy opiekuje się Sebastian Ułamek. Trzy osoby w sztabie wystarczą, więc temat Frątczaka w Częstochowie raczej szybko nie wróci. Menedżer nie mówi "nie" Co dalej? Frątczak nie ukrywa, że otrzymał więcej telefonów, jednak jego żużlowa przyszłość jeszcze nie jest znana. Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z menedżerem i zapytaliśmy go, czy jego powrót do parku maszyn w przyszłym sezonie może stać się rzeczywistością. - Wszystko jest możliwe, ale na razie nie ma żadnej decyzji. Podchodzę do tego ze spokojem, bez presji. Ciągnie mnie do żużla, czuję, że jeszcze chętnie bym się "poszarpał". Jestem dużo bardziej zdystansowany, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu - powiedział nam były opiekun klubów z Zielonej Góry i Torunia. Frątczak dał się poznać jako specjalista od regulaminu i taktyki. To jeden z najpopularniejszych menedżerów. W trosce o wynik drużyny potrafił podejmować bardzo kontrowersyjne decyzje. Do teraz pamiętamy protest złożony przez Frątczaka dotyczący nieprawidłowości w gaźniku Leona Madsena. Wydarzyło się to w 2017 roku po jedenastym wyścigu w meczu Apator - Włókniarz. Menedżer później przyznał, że był to manewr taktyczny, bo toruński obóz potrzebował czasu na przełożenie silnika jednego z zawodników do innej ramy.