Do IV gonitwy potyczki "Żurawi" we Wrocławiu wszystko układało się po myśli rzeszowian. Dobrą passę przerwał upadek Nickiego Pedersena, a chwilę później tragedii dopełnił karambol z udziałem Daveya Watta. Bez czołowych postaci Marma uległa Atlasowi 29 punktami i w rewanżu nie ma wielkich szans na odrobienie strat. "Ze swojego wyniku jestem zadowolony. Szkoda, że przegraliśmy tak wysoko. Na pewno zabrakło Nickiego i Daveya. Mam jednak nadzieję, że w rewanżu wystąpimy w pełnym składzie i tanio skóry nie sprzedamy" - zapowiedział na łamach swojej strony internetowej Rafał Dobrucki. Można być pewnym, że "Żurawie" stawią zacięty opór przyjezdnym w czasie potyczki na własnym obiekcie, jednak zniwelowanie dystansu jest mało prawdopodobne. Jason Crump i Hans Andersen, którzy prowadzić mają w tej konfrontacji wrocławian, musieliby zawieźć na całej linii, by drużynowi mistrzowie Polski z 2006 roku nie sięgnęli po brąz. Nie można zapominać i o tym, że Atlasowi bardzo zależy na medalu. Pierwotnie celem ekipy była obrona tytułu zdobytego przed rokiem. Na drodze stanęli żużlowcy Unibaksu Toruń, którzy pokonali w półfinale DMP przeciwników z Wrocławia. Na osłodę pozostał zatem brązowy medal. Apetyt na trzecie miejsce na podium wyrobili sobie jednak też rzeszowianie. Przez cały sezon spisywali się dobrze, ponosząc tylko jedna porażkę na własnym obiekcie. W półfinale play-off ulegli Unii Leszno. Poza tym nie zanotowali żadnej wpadki. Szkoda, że o zdobyciu brązowego medalu prawdopodobnie rozstrzygnął pechowe urazy liderów Marmy, a nie walka na torze. Konrad Chudziński