Przed rozpoczęciem sezonu Trans MF Landshut Devils wymieniani byli jako dopiero czwarty lub piąty z kolei klub w rankingu sił drugoligowych drużyn. Ku zaskoczeniu większości ekspertów, absolutnym debiutantom w polskich rozgrywkach udało się jednak awansować na zaplecze PGE Ekstraligi! O ich triumfie na najniższym stopniu rozgrywkowym przesądziły dopiero wyścigi nominowane rewanżowego spotkania finałowego w Opolu - To z pewnością ogromne osiągnięcie dla klubu i całego Landshut. Awansować w pierwszym sezonie startów na polskich torach? To nie zdarza się każdemu. Wszyscy wykonaliśmy świetną robotę, ale teraz nie ma już co tego rozstrząsać. Pozostaje nam cieszyć się i świętować - powiedział naszej redakcji lider Bawarczyków, Dimitri Berge. Berge przekonuje: MF Trans Landshut Devils awansował zasłużenie - W żużlu jest tak, jak w każdym sporcie. Wszystko może się zdarzyć. Wiedzieliśmy, że na papierze to nie my jesteśmy faworytem. Udało nam się jednak udowodnić, że w ostatecznym rozrachunku, to nie nazwiska są decydujące dla wyniku. W finale pojechaliśmy dwa naprawdę dobre mecze i awans trafił w nasze ręce - dodał. Menedżer Sławomir Kryjom w pomeczowej rozmowie z naszym portalem nie ukrywał z kolei, że to właśnie wypożyczenie 26-latka pozwoliło jego drużynie zebrać się do kupy i rozpocząć marsz po sukces. Przed parafowaniem kontraktu z Francuzem Devils nie mieli bowiem na koncie ani jednego punktu. Berge ma zostać i stanowić szkielet zespołu Szkoleniowiec postawił sprawę jasno - swój skład po awansie zamierza oprzeć na Kaiu Huckenbecku, Martinie Smolinskim, Noricku Bloedornie i właśnie Dimitrim Berge. O byłego zawodnika Abramczyk Polonii pytają już jednak także i inni działacze. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że jest wśród nich chociażb Jerzy Kanclerz, znany żużlowcowi lepiej niż dobrze. Takie zainteresowanie usługami Berge nie może dziwić, bo przemawia za nim nie tylko fenomenalny sezon w najniższej klasie rozgrywkowej, lecz także doświadczenie w startach na zapleczu. Prezesi nie chcą ściągać kotów w worku, tylko zawodników dobrze znających realia jazdy na nieco wyższym poziomie. Sam Francuz wolał stonować burzę wokół swojej osoby. - Miałem już w Landshut krótka rozmowę na temat startów w kolejnym sezonie. Zobaczymy co teraz będzie się dziać. Na dzień dzisiejszy nie mam pojęcia co przyniesie mi przyszłość - powiedział zachowując wszelkie zasady kurtuazji.