Ebut.pl Stal Gorzów nie zrobiła interesu na organizacji rundy Grand Prix 2023. Miasto dało na zakup licencji 1,3 miliona złotych, ale Stal musiała dołożyć milion, bo całkowity koszt zakupu licencji wynosi między 2,2 a 2,3 miliona (w zależności od kursu euro). Dlatego chcieli odsprzedać licencję operatorowi Polsat Plus Areny To dołożenie miliona sprawiło, że klub zarobił na turnieju ledwie 100 tysięcy złotych. Nic dziwnego, że jesienią Stal podjęła rozmowy dotyczące odsprzedaży praw gdańskiej Polsat Plus Arenie. Były one tak zaawansowane, że na stadionie w Gdańsku pojawił się Ole Olsen, budowniczy jednodniowych torów, by zdjąć miarę i przygotować projekt toru. Finalnie Stal wycofała się z całej akcji, po tym, jak prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki obiecał, że w 2024 zapłata za licencję przejdzie na miasto, które przecież bardzo korzysta na organizacji imprezy. I nie chodzi tylko o reklamę, ale i danie szansy na dodatkowy zarobek lokalnym przedsiębiorcom. Stal milion z Grand Prix wpisała do budżetu Czas jednak leci, a decyzji o przekazaniu nieco ponad 2 miliony na kupno licencji na 2024, jak nie było, tak nie ma. Stal już sobie założyła w budżecie, że te środki dostanie. Co więcej, Stal tych pieniędzy potrzebuje, bo drużyna ma walczyć o finał, a to przecież duże wyzwanie finansowe. Klub musi mieć duże środki na wypłatę premii. Takie dwa mecze finałowe, to wydatek rzędu miliona złotych na uregulowanie płatności za punkty. Dlatego te 2 miliony z miasta na kupno praw do GP 2024 ma znaczenie. Dzięki temu klub ma szansę osiągnąć spore zyski i przychód przekraczający milion złotych. I to będzie kasa na płace w finale PGE Ekstraligi. Zasadniczo żadnemu klubowi nie opłaca się robienie Grand Prix w pojedynkę. Licencja jest bowiem tak droga, że przy stadionie, którego pojemność nie przekracza 15 tysięcy, trudno na takiej imprezie zarobić więcej niż 100, czy 200 tysięcy. A dla takich zysków cała ta zabawa nie ma większego sensu.