Wojciech Kulak, Interia: Za tobą cztery lata spędzone w ZOOLeszcz GKM-ie Grudziądz. Jak podsumujesz okres startów w tym klubie? Denis Zieliński, nowy zawodnik eWinner Apatora Toruń: Bywało różnie, ale miło wspominam spędzony czas w tym klubie. Dużo się nauczyłem i przy okazji wyciągnąłem sporo wniosków na przyszłość. W listopadzie kulturalnie pożegnałem się ze wszystkimi i podziękowałem za spędzony czas, nie wykluczając dalszej współpracy w przyszłości. Szczególnie w niedawno zakończonym sezonie gołym okiem zauważalny był u ciebie progres. Skąd wzięła się tak nagła poprawa wyników? - Odpowiedzialna za progres w 2021 była zmiana tunera na Ryszarda Kowalskiego. Ponadto do mojego teamu dołączył Tomasz Dolkowski, który poukładał wszystko pod względem warsztatu i przygotowania sprzętu. Ogromne znaczenie miało też przygotowanie do sezonu. Zimę przepracowałem z Marcinem - fizjoterapeutą, który przygotował mnie pod względem motorycznym i kondycyjnym. Też nie byłoby mnie w tym miejscu, gdzie jestem teraz, gdyby nie hojni sponsorzy i rodzice, którzy dołożyli na tyle pieniędzy, by niczego mi nie brakowało i abyśmy mogli z czystą głową realizować cele rozwojowe. Po udanym sezonie w Grudziądzu zdecydowałeś się jednak na przejście do rodzinnego Torunia. Co przyczyniło się do podjęcia takiej, a nie innej decyzji? - Nie będą się zbytnio rozgadywał, więc powiem wprost - chęć rozwoju sportowego, aspekt finansowy, zmiana otoczenia i kwestie rodzinne. W nowym klubie będziesz zdobywał punkty u boku takich gwiazd jak Emil Sajfutdinow czy Patryk Dudek. To przypadkiem nie był jeden z głównych powodów, dlaczego wybrałeś Apator Toruń? - Tak, to też było dla mnie bardzo ważne, szczególnie pod kątem rozwojowym. Tym bardziej, że zarówno Emil, jak i Patryk otwarci są na pomoc młodszym zawodnikom i zawsze służą dobrą radą. Ogólnie nasz zespół składa się z młodych i świetnych żużlowców, dzięki czemu powinno być to dobre flow między nami. "Byliśmy naprawdę zaskoczeni, bo Denis podczas jednego ze spotkań zapewniał nas, że jest mu w Grudziądzu dobrze i nie zamierza nigdzie się ruszać" mówił prezes GKM-u Marcin Murawski w rozmowie z WP SF. Jak skomentujesz te słowa? Rzeczywiście byłeś już o krok od pozostania w Grudziądzu? - Wszystko się zgadza, ale niestety pan prezes nie zacytował dalszej części naszej rozmowy. Tak jak wcześniej wspomniałem, rozwój i zrównoważony postęp są dla mnie najważniejsze, a bez odpowiedniego budżetu nie jest się w stanie skutecznie rywalizować w sporcie motorowym, a już zwłaszcza na poziomie PGE Ekstraligi. Ja jako junior nie mogę dokładać 150 tysięcy złotych co sezon. Szczególnie, że my jako młodzieżowcy mamy gorzej, ponieważ nie mamy rabatów tak jak większość klasowych seniorów. Z jednej strony rozliczali zawodników, że nie inwestowali w sprzęt, ale z drugiej strony nie rozumieli też, że mi może brakować niezbędnej kwoty. Po odejściu z Grudziądza spotkałeś się z jakimiś nieprzychylnymi opiniami ze strony kibiców? Ludzie niestety lubią każdemu przeliczać pieniądze. - Oczywiście, że tak. Z takimi rzeczami muszę sobie jednak radzić i być odpornym na tego typu docinki. Ludzie siedzący w środowisku doskonale wiedzą, jakie koszty w ciągu roku ponosi zawodnik będący na kontrakcie zawodowym. Potem okazuje się, że do rywalizacji na poziomie brakuje nie setek, a tysięcy złotych, które rzecz jasna muszą dołożyć sponsorzy i w moim przypadku rodzice. Kiedy po raz pierwszy skontaktowali się z tobą działacze Apatora? Negocjacje trwały dość długo, czy ekspresowo doszliście do porozumienia? - Negocjacje nie lubią rozgłosu. Wszystko odbyło się zgodnie z regulaminem, szybko, konkretnie i rzeczowo. W Grudziądzu w sezonie 2021 miałeś zapewnione miejsce w składzie. W Apatorze na obecną chwilę znajdują się solidni Krzysztof Lewandowski i Karol Żupiński. Nie obawiasz się rywalizacji i tego, że czasem możesz wylądować na przysłowiowej "ławce rezerwowych"? - Zapewniam, że do sezonu przygotuję się jak najlepiej. Mój team na pewno zadba o silniki i motocykle, a ja o formę fizyczną i psychiczną na możliwie jak najwyższym poziomie. Liczę na to, że uda mi się pokazać pełnię swoich umiejętności na treningach. Rywalizacja też będzie mnie napędzać, ponieważ ona, chcąc nie chcąc, podnosi moje umiejętności. Pomimo że pochodzisz z Torunia, to postanowiłeś zdać licencję w barwach GKM-u. Powrót w rodzinne strony po kilku latach oznacza to, że wszystkie nieporozumienia z Apatorem z przeszłości zostały zatem wyjaśnione? - Powiem więcej - nie było żadnych nieporozumień. Po prostu na etapie zdania licencji nie dogadaliśmy się w Toruniu, co do długości kontraktu, więc nasze drogi się rozeszły. Jednocześnie obie strony miały nadzieję na wznowienie współpracy w przyszłości i tak się stało w tym roku. W kwietniowym meczu PGE Ekstraligi przegraliście na Motoarenie 35:55, ale akurat ty byłeś chwalony przez kibiców za świetną postawę. Zdobyłeś 6 punktów, a mogło być ich jeszcze więcej. Czy w związku z tym tor w Toruniu odpowiada ci bardziej niż obiekt w Grudziądzu? - Motoarena to świetny obiekt i zawsze czuję się na niej bardzo dobrze. Pokazują to zresztą moje wyniki. Grudziądz to zupełnie inny tor, ale także lubię tam jeździć. Podsumowując, nie ma to dla mnie znaczenia, gdyż lubię oba te owale. Ma się zgadzać wynik końcowy i to on jest najważniejszy. Niestety, sezon ligowy zakończyłeś już w lipcu, za sprawą przykrej kontuzji ręki. Jak obecnie wygląda twoja sytuacja zdrowotna? Fani mają powody do obaw? - Oczywiście szkoda, że tak szybko zakończyłem sezon, ale z drugiej strony kontuzje wkalkulowane są w tę dyscyplinę sportu. Cały czas chodzę na rehabilitację, ćwiczę pod okiem fizjoterapeuty i jestem pod ciągłą opieką lekarza. Zrost jest już prawie pełny i na początku stycznia przyszłego roku będę miał wyciągniętą blachę z kontuzjowanej ręki. Pomimo tego, nic nie stoi na przeszkodzie, abym zaczął przygotowania już w listopadzie, więc kibice nie powinni mieć obaw o moją formę. Zespół z Torunia na papierze prezentuje się piorunująco. Brak medalu z Apatorem z takimi nazwiskami w składzie uznasz za porażkę, czy po prostu nie zamierzasz nakładać na siebie zbyt dużej presji? - Presja w sporcie zawsze działa mobilizująco, ale tylko wtedy, jeśli nie przeradza się ona w hejt ze strony kibiców. Jeżeli każdy z nas podejdzie do sezonu na 100%, to prędzej czy później to wszystko zaprocentuje. Szczególnie liczę na to, że u mnie będzie widoczny progres. Co chciałbyś osiągnąć indywidualnie w nadchodzącym sezonie? - Jak każdy sportowiec postawiłem sobie pewne cele, lecz nie chciałbym mówić o nich głośno, by nie zapeszyć. Kilka tygodni temu obchodziłeś swoje dziewiętnaste urodziny. Przed tobą dwa lata startów w gronie młodzieżowców. Czujesz, że masz szansę dostać się do kadry narodowej juniorów? - Chciałbym tego, jednak nie wiem czy na obecną chwilę to mój level. W kadrze jest grupa znakomitych chłopaków i na pewno ciężko będzie dobić do ich poziomu. Oczywiście będę się starał, ale czas pokaże czy mi się uda. Wielu żużlowców w okresie jesienno-zimowym postanawia podjąć się pracy dorywczej, by zarobić pieniądze na nadchodzący sezon. Jak wygląda sytuacja u ciebie? Musisz dodatkowo pracować, czy masz ten komfort, że skupiasz się tylko i wyłącznie na przygotowywaniu do ścigania? - Na szczęście mam ten komfort psychiczny, że na mojej głowie jest tylko szkoła i przygotowania do sezonu. To też z drugiej strony konsekwencje profesjonalnego podejścia do uprawiania sportu. Mam wielki szacunek do chłopaków, którzy łączą sport z pracą, ale uważam, że w dzisiejszych czasach trzeba oddać się w 120%, by przyszły oczekiwane rezultaty. Półśrodki nie zagwarantują sukcesu.