Pisaliśmy ostatnio o potwornym regresie formy łotewskiego żużlowca, Olega Michaiłowa. Jeszcze całkiem niedawno był uznawany za jednego z najbardziej obiecujących zawodników młodego pokolenia. Wszystko wskazywało zresztą na to, że w seniorskiej karierze osiągnie spore sukcesy, bo już jako młodzieżowiec wygrywał w lidze z dużo starszymi rywalami. Zdobył brąz w mistrzostwach świata juniorów, zapowiadał się naprawdę bardzo dobrze. Wszystko jednak gdzieś runęło. Kiepski rok w Abramczyk Polonii Bydgoszcz, następnie jeszcze gorszy w Pile. Obecnie Michaiłow nie budzi praktycznie żadnego zainteresowania klubów z polskich lig. To wciąż znane nazwisko, ale niestety tutaj nie nazwisko się liczy. Liczą się wyniki, a te ostatnimi czasy Oleg ma wprost fatalne. Czasami aż trudno uwierzyć, że ten chłopak zaliczył taki wielki regres formy. Na ten moment jest za słaby nawet na 2. Ligę. Michaiłow wraca do domu. Ostatnia szansa? W sezonie 2024 Michaiłow będzie zawodnikiem Lokomotivu Daugavpils, czyli klubu który go odkrył i pokazał żużlowemu światu. To dla Olega szansa na odbudowę, udowodnienie sobie i innym że nadal może być skutecznym. A co, jeśli i ten plan nie wypali? To już chyba trzeba będzie się poważnie zastanowić nad przyszłością Michaiłowa w sporcie żużlowym, bo niższej ligi w Polsce już nie mamy. Pamiętajmy przy tym, że wciąż mówimy o naprawdę młodym, 24-letnim zawodniku. W żużlu jeszcze przez wiele lat Michaiłow może być traktowany jako zdolny i obiecujący. Ale nikt mu za talent niczego nie da. Tu potrzeba przypomnieć światu, że potrafi się jeździć. A ostatnie miesiące u niektórych z pewnością zasiały ziarno niepewności. Michaiłow ma przed sobą być może najważniejszy rok w karierze zawodniczej.