Hubert Jabłoński godnie zastąpił kontuzjowanego Damiana Ratajczaka. Mimo że w lidze startował po raz pierwszy, to potrafił przywozić za swoimi plecami o wiele bardziej uznanych zawodników. - No tak, to zdecydowanie był debiut z marzeń. Przygotowywałem się przez zimę bardzo intensywnie, a Piotr Baron i Roman Jankowski bardzo mi pomogli. Jadąc do Częstochowy, liczyłem, że zdobędę przynajmniej jedno oczko. Udało się zgarnąć sześć i jestem z tego powodu bardzo zadowolony - mówił po spotkaniu wyraźnie onieśmielony. Hubert Jabłoński w ogóle się nie stresował Mimo że jego debiut przypadał na spotkanie z zespołem posiadającym najlepszą parę młodzieżową w lidze, to szesnastolatek podszedł do niego z bardzo chłodną głową. - Przed meczem nie stresowałem się ani trochę. Podszedłem do tego na luzie. Co będzie, to będzie. Nawet koledzy z drużyny mówili mi, że w ogóle nie widać po mnie stresu. Chodziłem, uśmiechałem się. Byłem całkowicie spokojny i opłaciło się - ocenił zadowolony. Większość ekspertów nie mogła oprzeć się wrażeniu, że Jabłoński bardzo przypomina sylwetką innego świetnego wychowanka Unii, który dziś reprezentuje już zielona-energia Włókniarz Częstochowa. - To chyba po prostu przypadek. Co prawda od zawsze pooglądałem go w parkingu, gdy jeździł w Lesznie. Podchodziłem i pytałem go o rady dotyczące przełożeń czy stylu jazdy. Czy jeżdżę tak samo jak on? Może tak, może nie. Trudno orzec - mówił junior. Bracia Pawliccy, Smektała, Kubera, Ratajczak, Jabłoński. Fogo Unia Leszno od wielu lat wiedzie prym, jeśli chodzi o dostarczanie do czarnego sportu utalentowanych wychowanków. - Dużo chłopaków przychodzi do naszego klubu. Trenerzy Jankowski i Baron świetnie ich przygotowują, a dzięki nim oglądamy rozwój naszej drużyny i całego sportu. Pomoc naszych szkoleniowców i ich dobre rady są dla nas kluczowe - tłumaczył Jabłoński