Długo zastanawiałeś się nad odejściem z Tarnowa? - W zasadzie już po ostatnim meczu ligowym zdawałem sobie sprawę, że nie będę dalej jeździł w Unii. Kiedy nasz spadek do 2. LŻ stał się faktem, czułem, że ewentualne pozostanie w macierzystym klubie byłoby krokiem wstecz. Liczba meczów na najniższym szczeblu nie powala na kolana, różnica poziomów w zestawieniu z eWinner 1. Ligą jest kolosalna. Czekam na regulamin, bo być może będzie mi dane pójść do klubu z niższego szczeblu w ramach instytucji gościa. Ten układ byłby dla mnie idealny. W twojej krótkiej karierze podjąłeś do tej pory najtrudniejszą decyzję? - Pożegnanie z klubem, w którym człowiek się wychowywał nigdy nie jest łatwe. Zgodzi się ze mną pewnie każdy zawodnik, który stawał przed podobnym dylematem. Mam nadzieję, że zarówno moje jak i Unii Tarnów drogi wkrótce się skrzyżują. Oby w jak najwyższej klasie rozgrywkowej. Zawsze będę miło wspominał ten klub, dlatego nie mówię żegnaj, lecz do widzenia. W końcu Tarnów to mój dom. Załóżmy hipotetycznie, że Unia utrzymuje w eWinner 1. Lidze. Co wtedy? - Klin byłby zabity. Pomimo problemów przeróżnej maści, o których kibice doskonale już wiedzą, wyobrażam sobie taką opcję, że przedłużam kontrakt w Tarnowie. Ta optyka byłaby na sto procent zupełnie inna niż teraz. Wiem, że miałeś morze ofert z eWinner 1. Ligi, ale czy z PGE Ekstraligi też otrzymałeś interesujące propozycje? - Z tego co się orientuję i nie zawodzi mnie pamięć, to nie było zapytań z zaledwie dwóch drużyn z eWinner 1. Ligi i dwóch z PGE Ekstraligi. Czyli było branie. - Czasami telefon trzeba było podpiąć do ładowarki (śmiech). Pogadamy o Falubazie? - A czemu akurat o Falubazie? Podobno jesteś tam dwoma nogami. - Nic ze mnie nie wydusisz. Po pierwszym listopada, gdy otworzy się okienko transferowe światło dzienne ujrzy oficjalna informacja, gdzie będę występował w przyszłym sezonie. W porządku. To spróbujmy inaczej. Nasza rozmowa wejdzie na enigmatyczne tory. Dlaczego wybrałeś ten klub, który wybrałeś? - Skupiałem się na tym żeby z tego kapelusza wariantów wybrać dla siebie najkorzystniejszą i najlepszą opcję pod kątem rozwoju. Wydaje mi się, że tak też postąpiłem. W każdym razie myślę, że dobrze trafiłem. Dla młodego zawodnika, na dorobku, to nigdy nie jest komfortowa sytuacja, gdy długo nie otrzymuje wynagrodzenia, po tym jak klub wpada w tarapaty finansowe. W Unii zatory płacowe nie były żadną tajemnicą. Jak ty sobie z nim poradziłeś? Skąd brałeś środki np. na remonty silników i bieżące wydatki? - Przez cały sezon było ciężko, kasa klubu świeciła pustkami, długo jeździliśmy praktycznie za darmo. Gdyby nie pomoc mojego głównego sponsora, pana Jacka Sumary, za którą przy okazji serdecznie z całego serca dziękuję, nie byłoby mnie w tym miejscu, w którym się znalazłem. To on mnie wyciągnął za uszy na powierzchnię, miał wydatny wpływ na to, że stałem się żużlowcem, a nie jeździłem tylko kółko. Z tarnowskim klubem rozstałeś się w normalnych relacjach? Gdy zakomunikowałeś, że opuszczasz Unię, działacze stanęli do walki o twój podpis? - Zaproponowano mi przedłużenie umowy, ale od początku byłem z Unią szczery. Nie brałem jej na poważnie pod uwagę. Przez ułamek sekundy zapaliła się w głowie lampka, a może jednak zostać? Potem szybko zszedłem na ziemię, stwierdziłem, że głupio byłoby nie skorzystać z jednej pierwszoligowych ofert. Przecież taka okazja mogłaby się później już nie nadarzyć. Podpisałeś ugodę na spłatę zaległości? - Powiedzmy, że wybrnęliśmy. Nie jest, to dla mnie w pełni korzystny układ, bardziej, to ja poszedłem Unii na rękę, ale nikt nie będzie stratny. Musieliśmy wypracować jakiś kompromis, rozwiązanie żeby zadowolić obie strony. W pół roku rozbłysnąłeś, zaliczyłeś olbrzymi progres. Co stoi za twoją przemianą, bo wiele osób postawiło na tobie krzyżyk, że z ciebie żużlowca już nie będzie. - Spotkałem się z całą masą nieprzychylnych opinii. Dużo osób kończyło mi karierę, wołało żebym dał sobie spokój z żużlem. A ja trochę obróciłem priorytety. Zacząłem żyć i oddychać żużlem. Nie jest on już tylko fajnym dodatkiem. Nie rozpraszają mnie też inne rzeczy. Wcześniej do speedwaya podchodziłem na zasadzie zwykłego sportu, a nie pasji. Poza tym całkowicie zmieniłem nastawienie mentalne. Planujesz zaczepienie się w ligach zagranicznych? - Jest już przesądzone, że uda mi się zadebiutować w lidze duńskiej. Mam tam dograny kontrakt więc nadarzy się doskonała szansa do nauki na innych geometrycznie torach. Jesteś już dogadany, jak logistycznie ugryźć uciążliwe dojazdy? - W grę wchodzi przeprowadzka do miasta mojego nowego klubu na okres całego sezonu. Akurat w maju kończę szkołę, więc z początku trochę popodróżuję po Polsce, ale jak tylko napiszę maturę planuję czasową rozłąkę z Tarnowem. Tam będę mieszkał, trenował, po prostu miał wszystko pod nosem. Sam, czy z całym teamem? - Tata i brat będą ze mną. Nie ma sensu żebym siedział sam jak palec, a oni non stop dojeżdżali, zwłaszcza, gdy klub zorganizuje np. kilka treningów w tygodniu. Na koniec chciałbym podziękować moim sponsorom, na czele z firmą MPEC, panu Jackowi Sumarze z Dentalparku, rodzinie oraz panu Staszkowi Burzy za super szybki sprzęt.