Na ten powrót czekali wszyscy. Świętochłowic na żużlowej mapie kraju nie było ładnych parę lat. Ostatnio sporo się słyszało o powrocie, ale ten temat przeciągał się w czasie i dużo ludzi zwyczajnie już w to zwątpiło. Zapowiedzi bez pokrycia - to w żużlu rzecz znana od podszewki. Na szczęście w Świętochłowicach wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. Co prawda nieco później niż planowano, w końcu znów pojawiły się tam żużlowe motocykle. 15 lipca rozegrano Nice Cup, który cieszył się szokującym zainteresowaniem, jak na takie zawody. Dwa miesiące później w Świętochłowicach znów odbyły się zawody. Turniej indywidualny przeprowadzony półtora tygodnia temu co prawda nie był całkowicie poświęcony pamięci Pawła Waloszka (legendy miejscowego klubu), ale miał jeden bieg specjalnie dla niego. Przyjechało kilku znanych zawodników, a wiosną przyszłego roku ma się odbyć oficjalny memoriał Waloszka. Tydzień temu zaś w Świętochłowicach raz jeszcze mieliśmy żużel, bo to tam właśnie walczyli młodzi zawodnicy w klasie 250cc. Test zdany. Pora na coś większego? Świętochłowice zdecydowanie spisały się na medal. Tamtejszy ośrodek zapowiadał powrót w sezonie 2023 i choć stało się to odrobinę później, to wypadło naprawdę świetnie. Trudno się dziwić, że kibice już dopytują o to, jakie są plany w tym śląskim mieście na przyszły rok. Wiemy, że niemal na pewno odbędzie się wspomniany memoriał Waloszka. Wielce prawdopodobne, że otworzy on sezon 2024 w Świętochłowicach. A co dalej? Na ligę jeszcze raczej jest za wcześnie. Ale istnieje szansa na to, że na "Skałce" pojawia się naprawdę duże nazwiska. Kiedyś to tam odbywał się ćwierćfinał indywidualnych mistrzostw Polski. Do Świętochłowic co roku przyjeżdżało sporo dobrych zawodników. Czy jest możliwość, by te zawody wróciły? Jak najbardziej. Mistrzostwa Polski 250cc wypadły bardzo dobrze i teraz priorytetem dla działaczy na Śląsku jest zwiększenie pojemności trybun, bo na razie mogą wpuścić tylko 999 osób. Jeśli ten limit odejdzie, otworzy się szansa na duże zawody.