Holta jest najstarszym, liczącym się i wciąż jeżdżącym żużlowcem. Liczącym się, bo jeśli weźmiemy pod uwagę tych nieliczących się, to będzie co najwyżej trzeci w klasyfikacji. W Rumunii jeździ 65-letni Marian Gheorghe, w Czechach ściga się o kilka miesięcy starszy od Holty Jaroslav Petrak. To jednak Holta właśnie nadal jest w stanie sportowo rywalizować z dużo młodszymi rywalami, a że ma duże nazwisko, wciąż jest w obrębie zainteresowania. Choć nie da się ukryć, że to zainteresowanie słabnie z roku na rok, bo Holta coraz mniej gwarantuje. Niedawno Norweg z polskim paszportem dołączył do drużyny Orła Łódź, bo bardzo chciał go Marek Cieślak, mający z Holtą bardzo dobre relacje i wspomnienia. Póki co, zawodnik nie jest jakimś wielkim wzmocnieniem, a już na pewno nie jest o klasę lepszy od Timo Lahtiego, którego miał zastąpić. W dwóch spotkaniach Holta przywiózł łącznie dziesięć punktów, nie wygrał żadnego biegu i furory nie zrobił. Były to jednak mecze z Falubazem, więc może trzeba dać mu trochę czasu. Mógł być ojcem wielu uczestników. Mocno się poobijał W zeszły weekend Holta brał udział w prestiżowym turnieju o Złoty Kask, który rozegrano w niemieckim Brokstedt. Dla zdecydowanej większości uczestników tego turnieju mógłby być ojcem. Tam jednak Holta znów wypadł kiepsko, a obsada nie była jakaś powalająca. Mało tego, w swoim czwartym starcie zaliczył groźny upadek, po którym nie kontynuował już zawodów. Niczego nie złamał, ale naprawdę mocno się potłukł. A w jego wieku to już może być problem. Rodzi się zatem pytanie, na ile dalsza kariera Holty - zawsze kojarzonego z solidnością i klasą - ma jeszcze sens. Widać, że sportowo nie ma w nim już ambicji, on chce tylko zarabiać. Jest to oczywiście zrozumiałe, bo na torze już się dorobił i na swój status zasłużył. Niemniej każdy kolejny wyjazd na tor to jednak jakieś ryzyko, a Holta miał w swojej karierze sporo urazów. Czy warto ciągnąć to na siłę? To już decyzja zawodnika.