Teoretycznie wygląda to tak, że od kontaktu z arbitrem jest kierownik drużyny. To on ma obowiązek i prawo dzwonić do sędziego, zgłaszać mu zmiany, podawać obsadę biegów nominowanych, no i oczywiście wyrażać wątpliwości co do jego decyzji. Zdarza się jednak, że niegodzący się z wykluczeniem żużlowiec chce osobiście porozmawiać z sędzią, co kierownik komunikuje. Ewentualna zgoda sędziego na taką rozmowę kończy się najczęściej żenującym aktem braku kultury i zlepkiem wulgaryzmów. - K***a mać, nie bądź pan zawodnikiem, do ch**a! Bo zaraz tam wejdę na wieżyczkę i inaczej się to skończy - krzyczał wspomniany Walasek. W minionym sezonie podczas meczu w Gdańsku z sędzią chciał porozmawiać Krystian Pieszczek. Arbiter jednak nie wyraził zgody na taką rozmowę. Sfrustrowany zawodnik wyszedł z budki. - Ja pi******ę, co za poj****ce - rzucił na odchodne. Po drodze wyżył się jeszcze na klubowym sprzęcie do przygotowania toru stojącym nieopodal budki, z całej siły w niego kopiąc. Transmitowany na żywo mecz z pewnością oglądało wielu obecnych i potencjalnych sponsorów, więc należy zadać pytanie: czy takie widoki są dla nich zachętą? Czasami niektórym darczyńcom zależy na tym, by po prostu było głośno i ich marka była widoczna. Oni mogliby się cieszyć z takich widoków. - Niektórzy wyznają zasadę: nieważne jak mówią, ważne żeby nie pomylili nazwiska. W takich przypadkach może nawet podobne sytuacje są wskazane, bo przez pewien czas ktoś o tym mówi, komentuje, wraca do nagrania. Pytanie, czy jeśli chcemy się profesjonalizować, to powinniśmy w tym kierunku iść - tłumaczy Jacek Gumowski, były specjalista do spraw marketingu w gorzowskiej Stali. Sam telefon zawodnika do sędziego jest już czymś nieco kuriozalnym, bowiem dowodzi temu, że ktoś prawdopodobnie stracił kontrolę nad sytuacją. Żużlowiec powinien zająć się tylko i wyłącznie jazdą. - Są osoby w zespole odpowiedzialne za kontakt z sędzią. Od rozmowy z arbitrem powinien być tylko kierownik, a reszta niech zajmie się swoją robotą. Żużlowiec to pracownik zatrudniony do konkretnego zadania. On nie jest od dyskusji. Takie sytuacje pokazują tylko zaszłość i wyglądają mało profesjonalnie Raczej mało który zainteresowany sponsorowaniem żużla człowiek będzie chętny do współpracy, gdy zobaczy zawodnika danej drużyny oklejonego logotypami firm, rzucającego obelgi w stronę sędziego w trakcie transmisji na żywo w porze dostępnej dla rodzin z dziećmi. - Jak ktoś lubi folklor i cyrkowe sytuacje, to coś dla niego. Ktoś kogoś wyzywa, inni się biją, a ten się nie zgadza z sędzią. Natomiast osoba chcąca w przestrzeni publicznej wyglądać poważnie, raczej dwa razy się zastanowi, zanim wejdzie w sponsoring po czymś takim. Dyscyplina zdecydowanie ma więcej strat niż zysków z tego typu akcji - kończy Jacek Gumowski. Należy otwarcie powiedzieć, że jakakolwiek dyskusja sędziego z żużlowcem w trakcie meczu powinna być surowo zakazana. Nawet samo wejście zawodnika do budki nosi już znamiona przekroczenia pewnych zasad. Pomijając kwestie wizerunkowe, tak naprawdę taki telefon to syzyfowa robota. Nigdy bowiem się jeszcze nie zdarzyło, by połączenie z sędzią spowodowało zmianę decyzji na korzyść zawodnika. Pora zatem raz na zawsze skończyć z tak jawnym podważaniem autorytetu sędziego w obecności kamer. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź