Całkiem niedawno żużel kojarzył się w Polsce z pełnymi stadionami. Pandemia COVID-19 spowodowała jednak, że na jakiś czas ludzie darowali sobie oglądanie na żywo, a w pewnym momencie zwyczajnie nie mieli nawet prawa tego zrobić. Gdy już z powrotem dostępne były stadiony, spodziewano się nawrotu kibiców, a nawet przyjścia wielu nowych. którzy znudzeni oglądaniem żużla w telewizji, mieli szturmować bramy stadionów. Nic takiego jednak nie ma miejsca, a momentami wygląda to wszystko aż dziwnie. Jednym z powodów może być bardzo szeroka oferta telewizji, która transmituje zdecydowaną większość najważniejszych imprez żużlowych. Kibic może w jeden weekend obejrzeć nawet osiem meczów nie ruszając się z domu, gdzie może zjeść i wypić piwo na swoich zasadach i przy cenach, jakie mu odpowiadają. Nie płaci również za bilet, a jak wiemy ceny wejściówek wzrosły, podobnie jak wszystkie inne. Rodzina za wyjście na mecz PGE Ekstraligi płaci obecnie nawet około 200 zł. Nie każdego na to stać. Mają żużla po uszy, więc nie chce im się chodzić? Turniej IMP w Rzeszowie oglądało niespełna osiem tysięcy kibiców. Oczywiście biorąc pod uwagę, że jest to ośrodek drugoligowy, wcale nie wydaje się to tak złym wynikiem. Ale jako że w 2. Lidze nie ma szans na co dzień obejrzeć takich zawodników, jak Zmarzlik, Janowski, Pawlicki czy Dudek, to kibiców powinno było przyjść więcej. Tym bardziej, że termin był dogodny - święto wolne od pracy. Liczby w niektórych ośrodkach ekstraligowych też nie wyglądają za dobrze. Rzućmy okiem na przykład na takie Leszno czy Toruń. Na tych pierwszych chodzi średnio nieco ponad 6000 kibiców, a na drugich nieco ponad 8000. To nie są liczby powalające. Problemów z frekwencją nie ma we Wrocławiu, Lublinie czy Krośnie, bo tam praktycznie zawsze jest pełny stadion. Powodem takiego odwrotu fanów w niektórych miejscach mogą być po pierwsze oczywiście niezadowalające wyniki drużyny. Druga sprawa to ceny. A trzecia - być może kluczowa np. w Toruniu - zdecydowany przesyt imprez. Poza ligą na tamtejszym torze organizuje się mnóstwo zawodów indywidualnych, będzie też znowu Ekstraliga Camp. Ludzie naprawdę mają co oglądać i to - przy kiepskich wynikach - zniechęca ich do przyjścia.