W szeregach "Lwów" zabrakło m.in. Lee Richardsona, który w tym roku spisuje się w rozgrywkach bardzo dobrze. Częstochowianie ulegli Unii Leszno 45:48. W niedzielę wybierają się na stadion rywali, by powalczyć o awans. Tym razem w ich składzie nie zabraknie walecznego Anglika. Jednak czy obecność Lee Richardsona pozwoli na pokonanie leszczynian? "Praktycznie przez cały czas pracuję zarówno nad sobą samym, jak też nad moim sprzętem. Wiele miałem tu do poprawy i sporą część mankamentów zdołałem już usunąć. Mam nadzieję, że teraz będzie jeszcze lepiej" - mówi Lee Richardson. Żużlowiec z Wysp Brytyjskich do tej pory rzadko zawodził włodarzy Włókniarza. W dotychczasowych występach osiągnął średnią 8,45pkt. w meczu. Nie jest to osiągnięcie rewelacyjne, ale jak na zawodnika drugiej linii, którym jest Richardson, stanowi dobry rezultat. Anglik niedawno startował w Lesznie w czasie finału Drużynowego Pucharu Świata. Te zawody nie należały jednak do udanych, bo żużlowiec uzbierał w nich zaledwie 4 punkty. By częstochowianie mogli myśleć o pokonaniu leszczynian, teraz musi wspiąć się na wyżyny swych możliwości. Jest to możliwe, bo Richardson ostatnio skupia się zwłaszcza na rozgrywkach ligowych, zostawiając w cieniu inne imprezy. "W ostatnich miesiącach koncentruję się przede wszystkim na dobrej jeździe w Anglii, Polsce i Szwecji. Tak również będzie w najbliższym czasie. Moim zamierzeniem jest powrót do wysokiej formy poprzez udane występy ligowe" - powiedział nam Lee Richardson. Czy Anglik w najbliższą niedzielę pomoże "Lwom" zatrzymać szarżujące "Byki" z Leszna? Konrad Chudziński