Nie jest to żadna tajemna wiedza, że niedawnych czterokrotnych z rzędu mistrzów Polski - Fogo Unię Leszno strawił przed play-off ogromny kryzys. Widać jak na dłoni, że zawodnicy Piotra Barona od kilku tygodni przeżywają straszne męczarnie. W Lesznie potrzebują czasu na odbudowanie dawnej potęgi. Klub jest w trakcie przeobrażeń kadrowych. Formacja juniorska w osobach Bartka Smektały i Dominika Kubery rzucała kiedyś na kolana całą Polskę i łatała dziury powstałe po słabszych występach seniorów, ale teraz to już relikt przeszłości. Ich odejście wymusiło pewne zmiany w strategii rozwoju klubu. Nie chodzi o to, że Fogo Unia jest biedna, ale trudno jej obecnie konkurować na niwie finansowej z potentatami. Możliwości samorządowe też są tutaj mocno ograniczone, dlatego chwała leszczyńskim działaczom, że ciągną ten wózek i nie schodzą z określonego, wysokiego poziomu sportowego. To budzi podziw i szacunek. Niezależnie od wyniku w tym sezonie, nie ma jednak, co płakać nad rozlanym mlekiem. Wystarczy spojrzeć na gablotę z ostatniej dekady i od razu na buziach działaczy powinien pojawić się szeroki uśmiech od ucha do ucha. Nie znajdziemy bowiem bardziej utytułowanego zespołu. Arged Malesa mogła pożegnać się z PGE Ekstraligą w niezłym stylu, z honorem. Ten mecz w Grudziądzu był do wzięcia, pod warunkiem przeprowadzania przemyślanych zmian. Nie wiem, czy to kwestia słabej wiary w zespół, czy objeżdżania juniorów, ale Mariusz Staszewski podjął kilka zaskakujących decyzji, do których na siłę można się przyczepić. Ale okej, nie dzielmy już włosa na czworo, bo to raz, że nic nie zmieni, a dwa trzeba patrzeć w przyszłość. Z takim zapleczem i potencjałem juniorskim, jaki drzemie w Ostrowie, ta rysuje się bardzo pozytywnie. Peany pochwalne pod adresem Jakuba Krawczyka dotarły już na każdy kraniec Polski. I tu trzeba oddać Mariuszowi, co cesarskie, bo rękę do juniorów ma świetną. Kuba wejście w rozgrywki miał średnie, zjadał go stres w związku z debiutem w elicie, ciężko mu było odnaleźć się między gwiazdami. Uwypuklał się też brak objeżdżenia. Ale, gdy już złapał luz, to pokazał pełnie talentu. Za rok Ostrów na torach eWinner 1. Ligi będzie dysponował klasowym młodzieżowcem na 8-10 punktów. Teraz trzeba go tylko przypilnować, żeby ta głowa była ciągle chłodna, bo te coraz lepsze rezultaty bez dwóch zdań wyostrzyły apetyty. Ale Krawczyk, to nie jedyny promyk nadziei Ostrowa. Tych juniorów udało się otrzaskać na głębokiej wodzie przynajmniej czterech. Kuba Poczta ten u progu sezonu, a ten z końcówki, to niebo i ziemia. Dla ich dobra, pasowałoby w miarę szybko określić, kogo wypożyczyć, żeby dwójka z tego kwartetu nie kisiła się na ławie. Nagminna rotacja w tak młodym wieku jest fajna, ale na krótką metę. Wciąż nieokreślone są dalsze losy jednego z odkryć bieżącego sezonu w PGE Ekstralidze - Frederika Jakobsena. To ciekawe zjawisko, ponieważ w ostatnim okienku transferowym przepis U24 dał mu miejsce w drużynie z najwyższej klasy, a teraz ta sama regulacja, prawdopodobnie go tego przywileju pozbawi. Duńczyk okrzepł wśród najlepszych, nie zderzył się ze ścianą ekstraligową i szkoda by było, gdyby musiał wykonać krok w tył, chociaż na to nie zasłużył. No, ale taki mam klimat. Na koniec gorący temat prosto z Zielonej Góry. Bardzo dużo zostało już napisane, jeśli chodzi o kibiców, ich wkurzenie na zarząd i kolejne porażki. Dlatego ja o czym innym. Przyznam, że w osłupienie wprawiły mnie wypowiedzi pana Tomasza Szymankiewicza po przegranym ćwierćfinale w Łodzi, który z rozbrajającą szczerością rozdzielił rolę sztabu od poczynań torowych zawodników. To żużlowcy źle dobrali przełożenia, to zawodnicy się pogubili. Całą winą za przegraną obarczono Protasiewicza i spółkę. Nie było przesłania, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Nie byliśmy my, byli oni. Oni nawalili i oni w stu procentach mając świecić oczami za ten stan rzeczy. Według mnie nie ma nic gorszego niż rozmywanie kompetencji. Zarząd, zawodnicy, sztab szkoleniowy tworzą jeden organizm, jeden łańcuch pokarmowy. Preferuję tego typu retoryką niż umywanie rąk i zrzucanie odpowiedzialności na żużlowców, bo to wygląda trochę tak, jakbyśmy nie do końca chcieli utożsamiać się z chłopakami, z zespołem, z wynikiem. Moje stanowisko znacie państwo od dawna. Czy jest sukces, czy kompromitacja, zadania dzielimy przez X, a odpowiedzialność przez 1. Tymczasem w przekazie telewizyjnym mówi do mnie pan Szymankiewicz, a komentujący zawody Dawid Stachyra informuje, że Falubaz to drużyna prowadzona przez Marka Mroza. Doprawdy idzie zgłupieć. Najgorsze, że znaczna część obserwatorów tej katastrofy w Łodzi się spodziewała i niestety o czymś to świadczy. Gdzieś w tle są czarne scenariusze, które mam nadzieję jednak się nie spełnią. Wizerunek Falubazu jest nadszarpnięty. Zastanawiam się jak działacze chcą przyciągnąć przyzwoitych zawodników, kiedy na obrazie ekipy z Zielonej Góry namalowana jest rysa, a kluczowi żużlowcy stoją w rozkroku, a część z nim pożegna się z grodem Bachusa.